Wiecie już pewnie, że Szkocja robi na nas ogromne wrażenie. Można powiedzieć, że jesteśmy w niej zakochani ❤️. Jeśli jesteście ciekawi jak widzą ją inni – zerknijcie do wpisu. Co myślą polscy blogerzy o Glasgow, Edynburgu, trasie West Highland Way, drodze North Coast 500 czy o szkockich wyspach Isle of Skye a także Szetlandach?
Zapraszamy do czytania i podziwiania Szkocji!
Szetlandy czyli podróż na kraniec Szkocji
Marzą się wam bezkresne surowe przestrzenie i zapierające dech w piersiach krajobrazy, które będziecie mieć tylko dla siebie? Macie ochotę na spotkanie z uroczymi maskonurami i najmniejszymi na świecie kucami? Jeśli nie straszny wam deszcz i wiatr to macie szansę zrealizować wszystkie te marzenia w jednym, cudownym miejscu – na szkockich Szetlandach. Targany wiatrami i smagany deszczem malutki archipelag wulkanicznych Szetlandów formalnie jest częścią Wielkiej Brytanii jednak geograficznie bliżej mu do koła podbiegunowego niż do Londynu. Ta bliskość do Skandynawii sprawia, że wpływy nordyckie i szkockie przenikają się tutaj na każdym kroku i tworzą specyficzny język i wyjątkową kulturę.
O podróży na Szetlandy marzyłam od dawna ale wyjazd był logistycznie skomplikowany. Aby dostać się na Szetlandy ze Szkocji kontynentalnej można wybrać jedną z dwóch opcji: całonocną przeprawę promową przez Morze Północne z Aberdeen (plusem jest możliwość zabrania własnego samochodu) lub przelot szkockimi liniami Loganair. W końcu zdecydowaliśmy się na opcję numer jeden i odwiedziliśmy archipelag latem zeszłego roku.


Spędziliśmy tam cudowny aczkolwiek bardzo deszczowy i zimny tydzień, w trakcie którego udało nam się odwiedzić osiem z szesnastu zamieszkanych wysp (cały archipelag Szetlandów to ponad sto wysp i wysepek!). Szetlandy to typowa lokalizacja slow travel, gdzie człowiek cierpliwe czeka na okno pogodowe i delektuje się sielską wyspiarską codziennością. Nie znajdziecie tu masowego turyzmu ani spektakularnych atrakcji za to na pewno będziecie żyć bliżej natury. Tuż przy wynajmowanym przez nas domu pasły się szetlandzkie kuce, na tyłach ogródka buszowały bażanty a lokalny port odwiedzały regularnie foki. Przez tydzień naszego pobytu spotkaliśmy zaledwie garstkę innych turystów, w większości odwiedzanych miejsc byliśmy tylko my i wiatr.

Najwięcej czasu spędziliśmy na największej Wyspie Głównej (Mainland). To na niej znajdują się zjawiskowe klify Eshaness, najwyższy szczyt archipelagu – Ronass Hill, oraz najbardziej dzikie, najpiękniejsze piesze szlaki. Na południowym krańcu głównej wyspy archipelagu skrywa się też prawdziwa gratka dla miłośników archeologii. Jarlshof to pozostałości osady, która była zamieszkiwana bez przerwy przez ponad cztery tysiące lat. Najstarsze domy pochodzą z ery neolitu a najmłodsze, ze średniowiecza. Niesamowite miejsce, w którym wyobraźnia pracuje na przyspieszonych obrotach!


Zauroczyły mnie też dwie wyspy północne, pełne pozostałości po Vikingach: malownicza Yell i bardziej surowa Unst. Będąc na tej ostatniej, pamiętajcie o odwiedzinach w ptasim rezerwacie Hermaness, który zamieszkują pocieszne maskonury i największa w Europie kolonia głuptaków. Wędrując wzdłuż urwistych klifów można się tam poczuć jak na końcu świata a już na pewno jak na samym krańcu Wysp Brytyjskich: widoczna z rezerwatu latarnia morska na maleńkiej wysepce Muckle Flugga to najbardziej na północ wysunięty punkt Wielkiej Brytanii. Powyżej niego jest już tylko ocean i, gdzieś w oddali, Wyspy Owcze.

Deszcz i temperatury w okolicy sześciu stopni (!) nie były w stanie powstrzymać nas przed eksplorowaniem tej pięknej krainy, jednak kapryśna aura ciut pokrzyżowała nam plany. Najbardziej nie mogłam przeboleć tego, że nie udało się nam polecieć na wysepkę Foula. To jedna z najbardziej niedostępnych wysp nie tylko na Szetlandach ale w całej Wielkiej Brytanii, słynąca z olbrzymich klifów oraz wciąż funkcjonującego tam kalendarza juliańskiego – Nowy Rok zaczyna się na Foula 13 stycznia. Tak więc – mamy po co wracać, kolejne szetlandzkie wyspy czekają na odkrycie!

Nazywam się Dominika i od szesnastu lat mieszkam w Szkocji, która nie przestaje mnie zachwycać i fascynować. Szczególnie bliskie są mi szkockie wyspy oraz filozofia wyspiarskiego życia. Za punkt honoru postawiłam sobie odwiedzenie wszystkich szkockich wysp i cierpliwie odhaczam kolejne ‘zdobycze’ (jak dotąd 40/700 ) Na blogu Kierunek Kuba i reszta świata opisuję nasze rodzinne podróże, po Szkocji i nie tylko!
Sprawdź naszą interaktywną mapę Szkocji – ponad 570 atrakcji w jednym miejscu!
KLIKNIJ TUTAJ

Szkocja – to co kochamy najbardziej
Szkocja zapewnia wszystko to co w podróżach lubimy najbardziej. Przede wszystkim to idealne miejsce na samochodowy roadtrip. Wypożyczacie auto, wsiadacie i ruszacie przed siebie. Na przykład drogą North Coast 500, niczym Lucky Luke, w kierunku zachodzącego słońca – choć z tym ostatnim akurat w Szkocji różnie bywa!


Oczywiście podziwianie widoków tylko i wyłącznie zza kierownicy samochodu to nie wszystko. Szkocja to prawdziwy raj dla miłośników pieszych wędrówek – czyli dla nas! Szlaków górskich, nadmorskich czy nad brzegiem jezior jest bez liku. Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. Oszałamiająca przyroda i łatwość spotkań ze zwierzętami to kolejny powód dla którego warto jechać do Szkocji. Widoków na Wyspie Skye nie zapomnimy nigdy – zwłaszcza sterczącego The Old Man of Storr.

Z ogromnym sentymentem wspominamy też górskie krowy „highlanderki”, które zawsze wyglądały na rozkosznie znudzone życiem oraz maskonury latające nad naszymi głowami na Isle of May.


Od pewnego czasu męczą nas miasta. Są zbyt gwarne, przeludnione i szare. W Szkocji także staraliśmy się ich unikać, ale znaleźliśmy też perełki jak studenckie St Andrews czy biało-czarne Inveraray. A wspominaliśmy już o szkockich zamkach? Nie! No oczywiście – zamki to prawdziwy skarb tego kraju. Ich różnorodność i bajkowe położenie zachwyca za każdym razem. Nawet nie sądziliśmy, że jest ich aż tak wiele!

Zapytacie zatem czego nam zabrakło w Szkocji? Przede wszystkim zabrakło nam czasu, by na spokojnie zobaczyć wszystko co mieliśmy w planach. Ale nic straconego, wrócimy. Na pierwszy ogień pójdzie Cairngorms National Park – w końcu musimy odnaleźć tamtejsze renifery! Gdzie jeszcze? W sumie bez znaczenia, bo Szkocja niemal na każdym kroku potrafi zachwycić.

Joanna i Krzysztof – idziemydalej.pl – Nasz blog zrodził się z pasji do podróżowania, fotografii i opowiadania o świecie. Początkowo skierowany był do grona najbliższych przyjaciół, ale z czasem zaczęliśmy zamieszczać na nim coraz więcej informacji praktycznych, poradników i propozycji na zaplanowanie urlopu.
Górska Szkocja

Do Szkocji trafiliśmy świadomie. Każdy urlop staramy się spędzać w górach i gdy tylko zobaczyliśmy kadry z tutejszej prowincji, rozpoczęliśmy poszukiwania tanich biletów. To, czego najbardziej się obawialiśmy, wydarzyło się już pierwszego dnia. Szkocja zawładnęła naszymi sercami na wskroś i uczyniła z nas swoich niewolników. Zrobiła to bardzo szybko, trwale i skutecznie, szepcząc „będziecie śnić o mnie namiętnie”.

Rozkochała nas swoimi pejzażami, górami, warowniami, wiatrem i poszarpaną linią brzegową. Kochamy góry i z dnia na dzień staliśmy się ‘munros baggers’, czyli zbieraczami tutejszych szczytów, określanych mianem Munrosów. A trzeba pamiętać, że nie każdy szkocki wierzchołek kwalifikuje się do tego zacnego grona. Taki pretendent musi sięgać do nieba wyżej, aniżeli 3000 stóp. Przeliczając na naszą miarę, będzie to 914,4 m. Może nie za wiele, ale pamiętajcie, że większość szlaków startuje praktycznie z poziomu morza!

Jeśli będziecie wybierać się na szlaki w szkocką kratę, warto pamiętać o kilku rzeczach. Tak, aby nie było zgrzytu pomiędzy oczekiwaniami, a tym co daje los. Po pierwsze, potwierdzamy, że tutejsza pogoda bywa szalenie dynamiczna i kapryśna. Dlatego warto mieć przygotowany tzw. Plan B. Pogoda lubi tutaj płatać figle, a mając plan rezerwowy można czasem uratować wyjazd. Choćby tak jak my, gdy ostatnim razem uciekając z przepięknej Doliny Glencoe, trafiliśmy do uroczych Cairngormsów. Drugim tematem, który należy poruszyć, są krwiożercze migdes. Niewielkie owady, grupujące się w dzikie stada i polujące na bezbronnych turystów, tak, aby skonsumować ich najlepiej żywcem. Przed podróżą, wrzućcie do plecaka moskitierę, a są szanse że uratuje to Wam życie i wyjazd. Szlaki w Szkocji nie zawsze są pięknie oznakowane, jak to bywa w krainie nad Wisłą.


Przydaje się dobra mapa i w grupie ktoś, kto potrafi na nią zerkać ze zrozumieniem. Większość naszych górskich noclegów spędziliśmy w namiotach, ale jest jeszcze jedna opcja – bothies, czyli takie jakby schrony turystyczne, w których czasami można przenocować za darmo. Przeważnie są to stare domy na pustkowiu, w lepszym lub gorszym stanie. Zapytacie jakie szlaki? Najbardziej zawładnęła nami okolica Doliny Glencoe, Loch Leven, czy też Góry Cuillins na magicznej Wyspie Skye. Prawdę powiedziawszy, każdy szkocki wybór będzie doskonały 😊


Jak łatwo możecie odgadnąć, góry są dla nas bardzo ważne i akurat „nasza” Szkocja zaczyna się w Highlands. To w górach odnajdujemy radość i uspokajamy nasze skołatane krakowskie dusze. Z całego serca polecamy taki urlop! I dziś, kilka lat po naszej pierwszej wizycie w krainie ostów, wciąż jesteśmy tak samo mało asertywni i gdy widzimy lot w dobrej cenie, zwyczajnie nie zadajemy więcej pytań. Zaczynamy się pakować…

Cześć, Jesteśmy Justi i Krystek. Prowadzimy bloga Hasające Zające i praktycznie każdą chwile staramy się spędzać w górach, w których to jesteśmy rozkochani. Jeśli szukacie pomysłu na górski spacer po Pieninach, Tatrach, szkockich rubieżach, czy też środkowoazjatyckich ścieżkach, zapraszamy do nas 😊
North Coast 500, czyli przejazd jedną z najpiękniejszych tras widokowych świata
W Szkocji spędziliśmy tydzień na przełomie kwietnia i maja. Termin nieco ryzykowny ze względu na pogodę, ale ta była dla nas łaskawa i obdarowała nas słonecznymi dniami, prawie bez deszczu. W Glasgow, dokąd przylecieliśmy, wynajęliśmy samochód i ruszyliśmy na północ kraju. Naszym głównym celem było przejechanie trasy North Coast 500, następnie zwiedzanie Isle of Skye by przez środek wyspy i najbardziej znane jej atrakcje wrócić do Glasgow. Plan był dość napięty, ale wrażenia niezapomniane!


Dawka pięknych krajobrazów w Szkocji jest wręcz uderzająca. Oczywistym elementem krajobrazu są wielkie przestrzenie pokryte zielonymi łąkami, pełne pasących się owiec i ogrodzone niskimi kamiennymi murkami. Do tego rozrzucone szare domy z kamienia, zamki lub ruiny zamków i jeziora. Ale to tylko część szkockiego krajobrazu. Bo Szkocja to także ośnieżone szczyty, skały, wysokie klify, wodospady i potoki. To stada owiec, kudłatych krów, jeleni, zajęcy. To kamienne mostki, zamki dosłownie wszędzie, przepiękne plaże i kolonie ptaków. Największym zaskoczeniem okazała się trasa North Cosast 500 uznawana za jedną z najpiękniejszych tras widokowych świata.Trasa ta mierzy 516 mil, zaczyna się i kończy w miasteczku Inverness i prowadzi przez całe północne wybrzeże Szkocji. Na jej przejechanie zaleca się przeznaczyć 5-7 dni, wliczając w to piesze wycieczki po okolicy. Oczywiście można ją przejechać dużo szybciej, nam to zajęło 2 dni, ale pozostał wielki niedosyt. Szkocja północna to mix krajobrazów znanych z Islandii, Norwegii, Nowej Zelandii a nawet Alaski, gdy ma się przed sobą majaczące w oddali ośnieżone szczyty. Droga często jednopasmowa z licznymi miejscami do mijania po obu jej stronach, więc siłą rzeczy nie jeździ się tam szybko. Czasem zdarzy się punkt widokowy z parkingiem, często drogę zachodzą owce, a rzadko spotkać można inne samochody. Tu krajobraz zmienia się z każdym kilometrem, a przy dobrej pogodzie i widoczności, po prostu zachwyca. Zdecydowanie warto wybrać się tam na kilka dni, pospacerować po szkockich plażach, zajrzeć w głąb morza z klifów, odpocząć w sennych miasteczkach, wspiąć się do ruin zamków.

Wiosną Szkocja to także niezliczone ilości kwitnących żonkili. Już zawsze kolor żółty będzie mi się kojarzyć z tym krajem, bo wiosną Szkocja jest po prostu żółta!

Kolejnym niesamowitym miejscem jest Wyspa Skye. Pełna niezwykłych tras spacerowych, klifów, zamków, plaż i innych cudów przyrody. Tu też warto spędzić kilka dni, by w pełni nacieszyć się jej pięknem. To doskonałe miejsce do niezbyt długich i forsownych wycieczek pieszych (ale w ofercie znajdziecie też i bardziej wymagające szlaki w paśmie gór Cuillin). Minimum, które trzeba zobaczyć to The Old Man of Storr, Kilt Rock and Mealt Falls, The Quiraing , Fairy Glen i mój ulubiony Neist Point Lighthouse.


Szkocję polecam wszystkim miłośnikom przyrody, tu znajdziecie ją w ogromnej dawce. Plus specyficzny klimat, kawał historii, nutka nostalgii, smażony mars w panierce i kwitnące żonkile. My zdecydowanie wrócimy po więcej, tym razem jesienią, gdy zakwitną wrzosy.

Justyna i Grzegorz, prawnicy, którzy z dwiema córkami Leną i Polą zwiedzają świat. Na blogu opisują podróże bliższe i dalsze, zawsze aktywne, często w nietypowe miejsca. Zawsze szukają miejsc niezadeptanych i bez tłumów turystów. Inicjatorem wszystkich wypraw oraz autorem bloga jest Justyna, której celem jest wsparcie i inspirowanie czytelników w realizowaniu ich podróżniczych marzeń.
Szkocja „ekspresowo”
Krótki wypad do Szkocji planowaliśmy już dłuższy czas, ale zawsze coś stanęło na przeszkodzie – a to brak czasu, a to drogie bilety lotnicze, a to promocja na bardziej preferowane przez nas kierunki południowe :).
W końcu dwa lata temu, wczesną wiosną, udało nam się zorganizować krótki, trzydniowy wypad do Glasgow. Dlaczego Glasgow a nie Edynburg? Powód prozaiczny – Glasgow jest znacznie tańszym miastem jeśli chodzi o noclegi, zwiedzanie i wyżywienie ;). Do Edynburga postanowiliśmy udać się mimo wszystko chociaż na jednodniową wycieczkę.

Naszego wyboru Glasgow jako celu wyprawy na pewno nie żałujemy – miasto mimo swojego industrialnego charakteru ma turystom sporo do zaoferowania. Dodatkowo praktycznie wszystkie atrakcje, które zdążyliśmy odwiedzić były darmowe! Było to dla nas bardzo miłe i zaskakujące doświadczenie. Oto kilka z miejsc, które udało nam się w Glasgow zobaczyć i które polecamy innym podróżującym. Zaczniemy od Uniwersytetu w Glasgow i zlokalizowanego tam Hunterian Museum. Po samym kampusie warto pospacerować podziwiając architekturę budynków. Koniecznie trzeba też zrobić kilka zdjęć w przepięknej kolumnadzie (The Cloister).

Do Muzeum Hunteriana poszliśmy bez większych oczekiwań i aby przeczekać załamanie pogody ;). Tymczasem okazało się, że jest to miejsce w którym moglibyśmy spędzić naprawdę dużo czasu… Zgromadzone tam kolekcje są bardzo różnorodne – ma się wrażenie, że można by nimi obdzielić kilka tematycznych muzeów ;). Polecamy!

Warto zajrzeć także do ogrodów botanicznych. Jest to świetne miejsce na spędzenie wolnego czasu nawet w chłodne, jesienno-zimowe dni. Największe wrażenie zrobiła na nas ażurowa, stalowa konstrukcja starszej szklarni nazywanej Kibble Palace. Na nadbrzeżu rzeki Clyde zajrzyjcie do Riverside Museum – świetnego muzeum transportu ze sporą liczbą eksponatów. Zaraz obok możecie też zwiedzić statek-muzeum „Glenlee”.

Nie zapominajmy oczywiście o przepięknej katedrze, jednym z nielicznych kościołów w Szkocji, który przetrwał reformację praktycznie nienaruszony! W jej sąsiedztwie znajduje się Glasgow Necropolis – zabytkowy cmentarz z wieloma wspaniałymi nagrobkami. Warto też przejechać się po prostu metrem – jednym z „dziwniejszych” jakim mieliśmy okazję przemieszczać się w europejskich miastach ;).
Glasgow jest bardzo dobrze skomunikowane z Edynburgiem, więc wybranie się tam na jednodniową wycieczkę nie było specjalnie problematyczne. Problemem był za to wybór co zwiedzić w mieście w ciągu zaledwie kilku godzin :(. Nasz wybór padł oczywiście na zamek. Zwiedziliśmy całość ekspresowo, choć na w miarę dokładne zwiedzenie i zapoznanie się z wystawami trzeba by pewnie poświęcić kilka dni… Jako, że jesteśmy także miłośnikami wszelkich podziemi, postanowiliśmy również przyjrzeć się bliżej ich edynburskim przedstawicielom – zwiedziliśmy South Bridge Underground Vaults. Polecamy tę atrakcję z całego serca! Było naprawdę ciekawie i klimatycznie a dodatkowo można chociaż pobieżnie poznać historię i ciekawostki o Edynburgu. Udało nam się po drodze jeszcze zahaczyć o Scott Monument, z którego szczytu rozpościera się fajny widok na miasto.


My ze swojej strony bardzo polecamy odwiedzenie Szkocji! Pozostaliśmy zauroczeni architekturą i klimatem (nie w sensie pogody – ta mogłaby być lepsza ;)). Sami na pewno jeszcze się tam wybierzemy, tym razem miejmy nadzieję, że w jakiś cieplejszy czas :). Zaczniemy na pewno od poświęcenia większej ilości czasu Edynburgowi i jego okolicom!

Agnieszka, Marcin i Małgorzata – małżeństwo z dwucyfrowym stażem i niemowlak. Ona psycholog, on informatyk-przedsiębiorca. Od lat z różnym skutkiem próbujemy znajdować czas na zwiedzanie interesujących miejsc i dzielenie się naszymi doświadczeniami na blogu.
West Highland Way, czyli 154 km pieszo przez Szkocję
Po raz pierwszy w Szkocji pojawiliśmy na chwilę się jesienią 2018 roku i wiedzieliśmy, że szybko musimy tu powrócić. Przedłużony wrześniowy weekend na Wyspie Skye był pełen niesamowitych wrażeń, a owiane mgłą wzgórza, legendarne Highlandy oraz słynna pogoda, która tworzy niesamowity klimat spowodowały, że zauroczeni do Szkocji wróciliśmy.
Z racji, że nasza druga wizyta stanowiła trekkingowe wyzwanie West Highland Way, wybraliśmy maj – miesiąc z najmniejszą sumą opadów.

West Highland Way to ponad sto pięćdziesiąt cztery kilometry wędrówki prowadzącej od Milngavie na przedmieściach Glasgow do Fort William. Trekking ten stanowi wyzwanie dla każdego na swój własny sposób.

Najlepszym biegaczom ultra pokonanie trasy zajmuje mniej niż dobę, ale zdecydowanie zachęcamy do wolniejszego tempa i dłuższego kontaktu z naturą. Popularne “rozprawienie” się z trasą to 7-9 dni. My pokonaliśmy WHW w dni 6. Ważną zmienną jest także określenie priorytetu noclegowego. Szkocja daje możliwość swobodnego rozbijania namiotów. Na szlaku wyjątek od tej reguły stanowi jedynie obszar chroniony Loch Lomond. Trzeba zdobyć pozwolenie – wypełnić formularz online.

Z innych opcji mamy także hotele, B&B oraz schroniska młodzieżowe. Rezerwacje lepiej zrobić z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, gdyż baza noclegowa nie jest wielka. Mankament ten zmienia się w atut, kiedy podczas wędrówki uświadamiamy sobie brak tłoku na szlaku.

My większość nocy spędziliśmy pod namiotem, ale w połowie trasy dobrze jest przeprać ubranie (ewentualnie osuszyć – przecież jesteśmy w Szkocji) i naładować wszelkie baterie. Polecamy Crianlarich Youth Hostel.
Z bagażem na całym dystansie możemy sobie radzić sami lub powierzyć go firmom transportowym, które każdego dnia będą przewozić nasze plecaki do określonego punktu. Taka opcja kosztuje ok. 45.00 £.

WYŻYWIENIE
Bazowaliśmy na owsiance, płatkach gryczanych i bogatych w węglowodany przekąskach. Kuchenka turystyczna ii średni kartusz gazowy wystarczyły, aby pić pyszną kawę i herbatę oraz zagotowywać wodę do zalewania dań głównych.
Wodę można uzupełnić w wielu dostępnych kranach, gdyż jest ona zdatna do picia. Na trasie znajdziemy też wiele “honesty box”, a więc małych składzików, gdzie funta można zamienić na butelkę wody lub czekoladowy baton.
MAPA
Nie jesteśmy osadzeni w skomplikowanej sieci szlaków, a idziemy wzdłuż jednej drogi podążając za drewnianymi słupkami z charakterystycznym symbolem ostu w sześcianie. Oset to, obok jednorożca, symbol Szkocji. My trasę pokonywaliśmy wiosną, więc dla nas Szkocja będzie się bardziej kojarzyła z hiacyntowcami, ale z tradycją nie będziemy polemizować.

Idąc w kierunku północnym będziemy zmieniać otoczenie i krajobrazy z lasów i łąk usianych kwiatami oraz pastwisk w kierunku bezkresu dzikich wzgórz i wrzosowisk, które w żaden sposób nie zostały zagospodarowane przez człowieka. i choć na szlaku bardzo ciężko się zgubić, to na wszelki wypadek mieliśmy ze sobą świetną mapę z Cicerone.
WYPOSAŻENIE
Poza tym, co zawsze zabieramy ze sobą w góry, szczególny nacisk należy położyć na kurtkę i spodnie z membraną, wygodne i sprawdzone buty podejściowe oraz rękawiczki (nawet w maju). W okresie od późnej wiosny do jesieni warto mieć przy sobie antyrepelent – specjalny preparat przeciwko latającym insektom (ang. midges).

Szkocja jest wspaniała, a West Highland Way można z całą pewnością traktować jako jej esencję, jeśli chodzi o potencjał natury i piękno krajobrazów.

Maria i Michał, autorzy fotobloga „only travelers left alive„, w którym znajdziecie subiektywne zapiski i zdjęcia z wielu zakątków świata, które odwiedzili. Pasjonaci gór i przygód trekkingowych nie rozstający się z aparatami fotograficznymi.
Wizyta w stolicy Szkocji
Mój wyjazd do Szkocji odbył się w kwietniu, pojechałam tam z przyjaciółką, a na miejscu zastało nas 10 stopni i przelotne opady deszczu. Pomimo zmiennej pogody postawiłyśmy na zwiedzanie i długie spacery. Naszym punktem bazowym był Edynburg, czyli stolica Szkocji.

Zobaczyłyśmy zamek, z którego rozpościerają się piękne widoki na miasto, oraz słynną ulicę Victoria St z kolorowymi szyldami. Poza tym weszłyśmy na Wzgórze Arthur’s Seat w Holyrood Park – jest to punkt obowiązkowy w Edynburgu! Podejście nie jest bardzo wymagające, nie trzeba mieć super kondycji. Ze wzgórza widać miasto, a nawet wybrzeże morza. Warto iść do Princes Street Gardens, które są blisko zamku – jest to taki spokojny park w centrum miasta. Wyjście na Calton Hill jest obowiązkowe – z tego miejsca również zobaczycie panoramę miasta.

Warto przejść się do Dean Village, czyli dzielnicy, która wygląda jak wioska z jakiejś bajki. Na deszczowe momenty wybrałyśmy muzeum – National Museum of Scotland i National Galleries of Scotland. Polecam również ogród botaniczny (szczególnie wiosną!) i szklarnie. Edynburg to piękne miasto, wręcz magiczne – nie dziwne, że J.K. Rowling pisała tam swoje książki i czerpała inspiracje.


Wieczorem trzeba spróbować lokalnych trunków – najlepsze drinki znajdziecie w Bramble Bar & Lounge oraz Panda & Sons. W przyszłości chętnie wrócę do Szkocji i poznam więcej miejsc, nie tylko sam Edynburg. Ciekawi mnie dzika strona Szkocji, nie tylko miejska część.
Jestem Gabriela, mam 23 lata i od 2010 roku prowadzę blog o nazwie Kolorowa dusza. Prywatnie jestem księgową, w wolnym czasie podróżuję, fotografuję, ćwiczę jogę i akrobatykę powietrzną. Kocham koty – mam swoją białą, puchatą kulkę. Na blogu znajdziecie trochę mody, relacje z ciekawych podróży i tematy lifestyle.
Nasza szkocka Odyseja
Do Szkocji wybraliśmy się w lipcu, a więc miesiącu, który w opinii naszych znajomych miał być deszczowy. Pogodę mieliśmy jednak wyborną. Świeciło słońce, a czasami pojawiające się chmury rozwiewał wiatr. Aura była dla nas ważna, bo naszym głównym celem nie były miasta, a osławiona droga North Coast 500 biegnąca wzdłuż wybrzeży Szkocji.

Naszą podróż zaczęliśmy w Glasgow, skąd wynajętym samochodem ruszyliśmy w kierunku sławnej Isle of Skye. Zanim do niej dotarliśmy, zawadziliśmy jeszcze o Devil’s Pulpit, Loch Lomond i Glen Coe. Druga co do wielkości szkocka wyspa zauroczyła nas pięknem swojej przyrody. Nie wiedzieliśmy, że to dopiero preludium do uroków dzikiej i stanowczo mniej obleganej przez turystów północy. Po zjechaniu ze Skye wjechaliśmy na pierwszy dla nas, a zarazem ponoć najtrudniejszy odcinek North
Coast 500 – przełęcz Bealach na Ba. Droga była wąska i stroma, ale widoki jakie oferowała nagradzały trudy podróży. Po jej przebyciu znaleźliśmy się w mieście, które… administracyjnie nie istnieje. Takie rzeczy są możliwe tylko w baśniowej krainie jednorożca. Jak można było się spodziewać, nie było to ostatnie zdziwienie tego dnia. Jadąc przez bezdroża, zatrzymaliśmy się w Torridon w jedynej otwartej restauracji. Nasze szczęki opadły nisko, gdy okazało się, że została ona wyróżniona oznaczeniem Michellina, przyznawanym za jakość produktów (w Polsce nie posiada jej żadna z restauracji).

Im dalej na północ, tym mniej było ludzi. Czasami tylko na postojach mijaliśmy rodziny czy znajomych podróżujących kamperami. Mogliśmy więc podziwiać przepiękne krajobrazy, gdzie szczyty górskie przeplatały się z niczym niezmąconymi taflami czystych jezior i fiordów. Czasami przez drogę przeszła włochata szkocka krowa, a czasami wyskoczył na nią rączy jeleń. Tak dotarliśmy do północnego wybrzeża Szkocji. Jest ono rajem dla miłośników plaż i sportów wodnych.

W tej części Szkocji polecamy szczególnie okolice Durness z piękną plażą Sango Sands i jaskinią Smoo Cave, drogę pomiędzy Moine a Tongue oraz mekkę surferów Thurso. Warto też zawadzić schowany za szpalerem drzew Castle of Mey, będący przez lata letnią rezydencją Królowej Matki. Nie można też zapominać o pięknych i dumnych latarniach morskich, w których bawił się późniejszy twórca „Wyspy Skarbów” czy „Doktora Jekyll i pana Hyde” – R.L. Stevenson. To właśnie na tych najdalej wysuniętych
na północ rubieżach Szkocji mogliśmy podziwiać przepiękne i pocieszne maskonury.
W kolejnym etapie naszej podróży zjechaliśmy w Inverness z North Coast 500, aby spełnić marzenie Mikołaja z dzieciństwa i zobaczyć Loch Ness. I choć potwora nie wytropiliśmy, to piękno natury wynagrodziło nam tę stratę. W tej części polecić możemy ciekawe opactwo i ruiny katedry w Kinloss i Elgin. Pod koniec naszej podróży zawitaliśmy do Aberdeen, gdzie o mało nie wzięliśmy ślubu na wiekowym uniwersytecie.

Nie starczyło nam czasu na dokładne poznanie większych miast czy centralnej części kraju. Isle of Skye też tylko musnęliśmy. Z chęcią wrócimy do Szkocji, bo zakochaliśmy się w jej surowym, trochę mistycznym klimacie, życzliwości napotkanych ludzi i dobrej, choć trochę jednak za tłustej dla nas kuchni. Chcielibyśmy też zakosztować dłuższego trekkingu po górskich bezdrożach. Kraj ten polecamy wszystkim bez względu na wiek czy styl podróżowania.

Renia i Mikołaj – podróżująca para, która poznała się w drodze i odtąd wspólnie przekracza kolejne granice. Pasjonaci małych-wielkich wypraw, chętnie opisujący wyjazdy na swoim blogu „Przekraczając Granice”.
Glasgow – miasto street artu
Glasgow odwiedziłem niespełna ponad pół roku temu przy okazji wyjazdu do Szkocji. Kilka lat temu w internecie zauważyłem zdjęcie niesamowitego muralu “Saint Mungo” i od tego momentu zapragnąłem zobaczyć go na żywo. Gdy zapadła decyzja o wyjeździe do Szkocji, to od razu wiedziałem, że Glasgow musi znaleźć się na trasie podróży, gdyż za nic nie przepuściłbym okazji zobaczenia tego dzieła na żywo. Po Glasgow oprowadził mnie Patryk z bloga Wiecznie Wolni, który od kilku lat tam mieszka, dzięki temu mogłem zobaczyć ciekawe miejsca, z których części bym pewnie nie zobaczył.

Trasa zwiedzania Glasgow wiodła przez najciekawsze atrakcje miasta w połączeniu z ciekawymi muralami, ponieważ osobiście uwielbiam Street Art. Większość malowideł zrobiła na mnie ogromne wrażenie, gdyż kunszt twórców był wprost niesamowity. Miejsce, które najbardziej zapadło mi w pamięć podczas spaceru po Glasgow to wspomniany wcześniej mural “Saint Mungo”.

Wyjazd wspominam bardzo dobrze, gdyż cała Szkocja pozostanie w mojej pamięci na długo. Malownicze krajobrazy, piękne góry, stare zamki i niesamowite jeziora tworzą cudowne pejzaże namalowane przez naturę. Jeśli tylko zastanawiacie się, czy odwiedzić Szkocję to powiem Wam, abyście się nie zastanawiali. A jeśli interesują Was murale to Glasgow będzie punktem, którego nie możecie przegapić. Glasgow jest również idealnym miejscem, aby rozpocząć podróż po Szkocji, ponieważ można do niego dolecieć z wielu polskich miast. Zaledwie godzinę zajmie Wam dojazd do Loch Lomond, czyli największego jeziora w Wielkiej Brytanii, a stamtąd już rzut beretem do przepięknej doliny Glen Coe.

Antek w podróży: entuzjasta wszelkich podróży, fotograf amator. Po kilku latach podróżowania w różne miejsca zdecydował się na prowadzenie bloga podróżniczego, aby zapamiętać wszystkie podróże na dłużej. Blog i podróże stały się hobby oraz sposobem na życie, jako odskocznia dla pracy etatowej.
Samochodowa wyprawa dookoła Szkocji
Na dziesiątą rocznicę ślubu postanowiliśmy objechać Szkocję dookoła. Zrobiliśmy to już raz – w 2007 roku – ale nie udało nam się wtedy dotrzeć wszędzie, gdzie byśmy chcieli. Wtedy nie byliśmy nawet jeszcze małżeństwem! Tym razem daliśmy sobie na tę trasę 10 dni – zgodnie z rocznicą. 🙂
Wynajęliśmy samochód w angielskim Newcastle (bo tam wylądowaliśmy) i zrobiliśmy piękną pętelkę wokół kraju whisky, owiec i tartanu. Trasa objęła między innymi: Edynburg, Perth, Aberdeen, Inverness, Drogę 500, Wyspę Skye, Fort William, Stirling, Glasgow i Ayr. Konkretniej opisaliśmy ją na blogu, bo trasa jest fantastyczna i szczerze możemy ją polecić! Oczywiście są miejsca, które musieliśmy odpuszczać, bądź wybierać jakieś skróty, ale nie mieliśmy pełnego miesiąca na taki trip – niestety.

Co ciekawe, pogoda kompletnie nam się nie udała. Mieliśmy tylko jeden w pełni słoneczny dzień i ze dwa w połowie bezchmurne. Pozostałe padało, lub było zwyczajnie szarawo. A jednak podróż wspominamy fantastycznie i nadal uważamy, że Szkocja jest jednym z najbardziej niesamowitych miejsc na ziemi pod względem klimatu.

Trudno wskazać najlepszy punkt, czy wspomnienie z tej wyprawy, bo było ich sporo. To często kwestia chwili, emocji, czy spotkań. Świetny wieczór mieliśmy w Perth, trafiając przypadkowo na wieczór muzyczny, na placu, w centrum miasta. Ja kocham też zamki, ale tym razem to przyroda miażdżyła mnie najbardziej. Oboje uznaliśmy, że Droga 500 jest zjawiskowa, no i trudno nie docenić uroku wyspy Sky. Ale też wspaniale zjeżdża się z głównych tras i błądzi gdzieś lasami, bądź pustymi uliczkami. A gdy kawałek duszy oddaje się Szkocji, to każda minuta spędzona w tym kraju staje się momentem wyjątkowym.

W końcu jest to miejsce z niesamowitą historią, piękną przyrodą, rozbrajająco życzliwymi ludźmi i świetną whisky! Szkockie śniadanie moglibyśmy jeść codziennie, a muzyka płynąca z piszczałek dud działa na nas wręcz kojąco. No dobra, na mnie, ale Romek nie narzeka.
Czy polecamy ten kraj do odwiedzenia? Bardzo! Ale co by tu nie napisać, nie oddamy tego, co pokaże sama Szkocja. Tylko trzeba dać jej szansę i jechać! 🙂

Ewa i Romek – podróżnicy, którzy mieli dwa podejścia do zamieszkania w Szkocji, jednak po pełnym roku w Edynburgu, uznali, że wolą ten kraj odwiedzać, a jednak na stałe mieszkać w Polsce. Od tamtej pory wracają do szkockiej stolicy przynajmniej raz w roku, ale poza tym, to nosi ich po całym świecie. Do kolekcji zobaczonych kontynentów brakuje im już tylko Antarktydy. Ale tam jakoś mało słonecznie. 😉
Więcej na >> EWAway.pl
Dziękujemy wszystkim serdecznie za przygotowanie tak wspaniałych relacji z podróży po kraju, w którym od kilku lat żyjemy. Cieszymy się, że nie tylko my jesteśmy nim zachwyceni.
Drodzy czytelnicy, mamy nadzieję, powyższe wpisy zachęciły Was do odwiedzenia Szkocji!
- cuillins
- czas w drogę
- edynburg atrakcje
- edynburg w jeden dzień
- ewaway
- glasgow atrakcje
- glasgow darmowe muzea
- glasgow street art
- Glen Coe
- góry w szkocji
- hasające zające
- highlands
- isle of may
- isle of skye atrakcje
- isle of skye góry
- isle of skye najciekawsze miejsca
- kierunek kuba i reszta świata
- kraniec szkocji
- kuce szetlandzkie w szkocji
- loch leven
- munro baggers
- munro baggin
- North Coast 500
- only travelers left alive
- przekraczając granice
- samochodem w szkocji
- stolica szkocji
- szetlandy
- szetlandy atrakcje
- szkocja ekspresowo
- szkocja highland
- szkocja isle of may
- szkocja isle of skye
- szkocja loch lomond
- szkocja maskonury
- szkocja na wiosnę
- szkocja plaże
- szkocja puffiny
- Szkocja road trip
- szkocja st andrews
- szkocja szetlandy
- szkocja torridon
- szkocja trekking
- szkockie krowy
- Uniwersytet w Glasgow
- West Highland Way
- west highland way informacje praktyczne
- west highland way szkocja
- zamki w szkocji
Cieszy nas, że tak dużo osób podziwiało i zachwala Szkocję. To wspaniała podróżnicza destynacja, którą warto reklamować 🙂
Mamy nadzieję, że jeszcze więcej będzie miało okazję podziwiać w przyszłości 😉
Ja zdecydowanie najbardziej kocham Szkocję za wyspę Skye, włochate krowy i Edynburg, dokładnie w tej kolejności.
Skye to miejsce wyjątkowe 😉 tych krajobrazów chyba nic nie przebije 😉
Ależ piękna ta Szkocja! I ile inspiracji na wyjazdy! Najchętniej zaliczyłabym wszystkie te miejsca, od razu 🙂
To potrzeba pewnie z miesiąc urlopu 😁👍
Cudowny kawałek świata, aż się chce tam być.
Rety, co jedna relacja, to piękniejsza! Szetlandy marzą mi się już od dawna, ale widzę, że do Szkocji to chyba na dobre pół roku muszę przyjechać 😉
Oj rok to chyba i tak będzie mało 😁
Szkocja jest niesamowita! Na razie nie miałam jeszcze okazji tam być, ale to jeden z celów podróżniczych na najbliższe kilka lat. Poczytałam z przyjemnością 🙂
Zapraszamy w przyszłości 😉 będzie dużo więcej i Szkocji 😉
Ciekawe jest też przepłynięcie Kanałem Kaledońskim. Płynąłem z Fort William do Inverness jachtem „Roztocze”. Po drodze mamy 29 śluz oraz jeziora: Loch Dochfour, Loch Ness, Loch Oich i Loch Lochy. Widoki piękne. Polecam!
Jeny, serio musicie tak wkurzać tymi pięknymi relacjami 😉 A tak na poważnie to uwielbiam Szkocję i mieszkam jakieś 100 km od granicy szkockiej, więc bywamy czesto 🙂
skoro masz tylko 100 km to jaki problem, w wolnym czasie jeżdzic i zwiedzac. a naprawdę jest co. ja byłam w w ielu miejscach i wszędzie jest pięknie…… Edynburg, Glasgow, St. Andrews, zamki – Dunnotar, Culzean, Dunure, Tantallon, Falkland, Eilan Donan, Blacknes, Linlithgow, Falkirk , Glamis , Inweraray, Kilchurn , Styrling, – to tylko niektóre ., poza tym Finnisch Gleen, Glen Coe, klify Arbroath, Luss – najbardziej malownicza wioska Szkocji, przystan w Aldohlay, ogrody Drummond, North Berwick, Kirckaldy -można tu spotkać foki, Inversnaid – dzika natura piękny wodospad i ogromne Spa.
W Szkocji byłem tylko w okolicach Edynburga. Widzę, że sporo jeszcze mam do nadrobienia!
Po obejrzeniu Outlandera, jestem zakochana w Szkocji i chętnie kiedyś ją odwiedzę 🙂 Od dziecka kocham góry, bliskie są memu sercu, a Wasze zdjęcia są cudowne. Cieszę się, że pobyt był owocny i życzę Wam jeszcze wielu kolejnych niezapomnianych podróży! To moje klimaty. W głębi duszy jestem kobietą z gór, choć wychowaną w wielkim mieście 🙂 Pozdrawiam serdecznie.
Ojej, ile znajomych mordeczek wzięło udział w tym wpisie 😀
Szkocja jest na naszej liście od bardzo dawna, a Wasze relacje jeszcze do tego mocniej zachęciły 🙂
Z wielką przyjemnością wrócę, jak już będziemy bliżej konkretnego planowania.
Zapraszamy 🙂 W razie jakichkolwiek pytań chętnie pomożemy 🙂
W Szkocji byłem tylko w Edynburgu. Mam dużo do nadrobienia! 🙂
Bardziej do Szkocji już się nie da mnie przekonać 😉
To na kiedy bilety kupione? 🙂
Dziękuję, zdjęcia są fenomenalne! Zapisuje, bo na pewno lista miejsc się przyda, Szkocję mamy w planach, i to już od dawna 🙂 Pozdrawiam!
Ja najbardziej w Szkocji kocham wyspę Skye. którą zjeździłem kamperem i serdecznie polecam taką podróż.
Byliśmy kilka lat temu na weekendowym wyjeździe ale trzeba powiedzieć szczerze. Podróż kamperem to całkiem inna bajka!
Uwielbiam Szkocję, znowu zatęskniłam okropnie ;(
Szkocja mi się marzy z dwóch powodów:
– jazda na rowerze
– krajobrazy
I mam nadzieję, że kiedyś uda mi się tam dotrzeć. 🙂
Potwierdzamy, że Szkocję warto odwiedzić ze względu ma krajobrazy. Ale rower? Podziwiamy i trzymamy kciuki za udaną wyprawę! 🙂
Moja mama marzy o Szkocji. Podeślę jej ten wpis, to zacznie się pakować!
Pozdrawiamy mamę w takim razie! 🙂
Szkocja to zdecydowanie miejsce, które bardzo chciałabym zobaczyć 🙂 Krajobrazy są tam magiczne, a takie relacje tylko to potwierdzają 🙂
I takie wyjazdy lubię najbardziej. Wolne, bez spiny i z wyspiarską mozolnością 🙂 Tylko raz byliśmy w Szkocji w okolicy Arbroth i bardzo dobrze wspominamy ten pobyt. Co nas zdziwiło to króliki biegające prze klifach w mieście 😀
Szkocja to są krajobrazy, które bardzo nas pociągają. I choć Islandia jest inna, to jakoś tak wydaje mi się, że mają coś podobnego. Może ten bezkres i… maskonurki? Super, że u Was też stacjonują! Ale takie słodkiego bydła szkockiego to my nie mamy! 😀 A z tych wszystkich miejsc, to może właśnie Wyspa Skye dla nas na pierwszym miejscu!
Co za fantastyczny post. Ile cennych porad i wskazówek. Nic tylko wsiadać w samolot i ruszać na podbój Szkocji! Niech ta cholerna pandemia już się kończy! Zdrówka dla wszystkich.
Dumni wy jesteście z siebie!? Takimi cudami się dzielić i sprawiać, że w głowie na nowo zaczyna kiełkować pomysł choćby weekendowego wylotu do Szkocji<3 Niezły dream team zebrany do wpisu a treść i zdjęcia zachęcą chyba największego sceptyka 🙂
Odnośnie gwiazdek Miszlę: w Polsce mamy w tym momencie 2 lokale z tymże oznaczeniem, a w momencie publikacji Waszego posta takich lokali było 3.