Naszym dzisiejszym gościem w cyklu „Człowiek z Pasją” jest podróżniczka, pisarka i blogerka Maja Klemp. Porozmawiamy o życiu w Nowym Jorku, różnicach kulturowych, popularnych stereotypach dotyczących Amerykanów, kosztach życia w jednej z najludniejszych aglomeracji na świecie. Rozsiądź się wygodnie, za chwilę poznasz wiele konkretów, przemyśleń i ciekawostek.
Zapraszamy do rozmowy!
O tym przeczytasz w poniższym artykule:
- 1 Na wstępie prosimy kilka słów o sobie.
- 2 Jak to się stało, że zamieszkałaś w Nowym Jorku?
- 3 Z doświadczenia wiemy, że początki w nowym kraju nie są najłatwiejsze. Jak wyglądało to u Ciebie?
- 4 Jaka była największa różnica kulturowa, która Ciebie zdziwiła?
- 5 Jak wygląda Twoje życie codzienne? Czym się zajmujesz?
- 6 Jak się żyje w Nowym Jorku ? Jakie są plusy i minusy? Co najbardziej podoba Ci się w Nowym Jorku ? Co najbardziej denerwuje?
- 7 Czy Nowy Jork jest drogim miejscem do życia? Czy możesz podać przykładowe ceny?(mieszkanie, transport publiczny, taksówki, restauracje, podstawowe usługi)
- 8 Czy Nowy Jork jest ciekawym kierunkiem podróżniczym? Dlaczego warto odwiedzić Nowy Jork?
- 9 Jakie atrakcje w Nowym Jorku (i okolice) udało Ci się odwiedzić? Które z nich polecasz?
- 10 Z czego słynie Nowy Jork?
- 11 Podobno nowojorskie metro jest jednym z najbardziej zatłoczonych na świecie. Jak to wygląda w rzeczywistości? Czy to dobry sposób na przemieszczanie się po mieście?
- 12 Czy amerykańskie jedzenie to tylko fast foody czy to raczej mit?
- 13 Jak w praktyce wyglądają stereotypy dotyczące Amerykanów? (otyłość, ignorancja, lenistwo, bogactwo i brak znajomości innych języków)
- 14 Czy Nowy Jork faktycznie wygląda tak jak w filmach?
- 15 Czy Nowy Jork jest bezpiecznym miejscem?
- 16 Na koniec chciałbym jeszcze żebyś powiedziała gdzie można Cię znaleźć w Internecie?
Na wstępie prosimy kilka słów o sobie.
Urodziłam się i wychowałam w Gdyni, czyli jestem tzw. śledziem. Dzieciństwo spędziłam na podróżowaniu z rodzicami, którzy chyba zaszczepili mi tego bakcyla, bo głód poznawania świata towarzyszy mi, odkąd pamiętam. Nie wykluczam, że to on podświadomie wpłynął na wybór moich studiów – najpierw wybrałam licencjat z japonistyki i hispanistyki na uczelni w Cardiff, później magisterkę z europeistyki na uniwersytecie w Bath.


Wszystkie trzy kierunki umożliwiły mi studiowanie i praktyki językowe w różnych miejscach na świecie, dzięki czemu w tym czasie mieszkałam, oprócz Wielkiej Brytanii, w Chile, Japonii, Czechach i Hiszpanii. Można powiedzieć, że z wykształcenia jestem poliglotką i politolożką, ale moją prawdziwą pasją jest pisanie. Między innymi o podróżach.

Jak to się stało, że zamieszkałaś w Nowym Jorku?
Jak przystało na niezależną, wyemancypowaną kobietę, podążyłam ślepo za mężczyzną. Mój ukochany mąż, którego poznałam na studiach w Cardiff przeprowadził się do Nowego Jorku, a ja, chociaż nigdy o tym mieście nie marzyłam, zdecydowałam, że będzie ono dobrym kompromisem. Mój mąż jest oryginalnie z Pakistanu, nie sądzę, żeby na dłuższą metę dobrze czuł się w Polsce, ja z kolei nie wyobrażam sobie mieszkania w Pakistanie. Co nie znaczy, że tego kraju nie lubię – po prostu bym się tam nie odnalazła.
Mieszkając w Nowym Jorku, obydwoje jesteśmy tu na równych prawach, obydwoje z dala od krajów rodzinnych, jednocześnie obydwoje u siebie. Często powtarzam, że Nowy Jork to takie miasto, w którym każdy jest obcy i jednocześnie każdy może nazwać je domem.


Z doświadczenia wiemy, że początki w nowym kraju nie są najłatwiejsze. Jak wyglądało to u Ciebie?
Na pewno miałam dużo łatwiej niż osoby, które przyjeżdżają tu bez niczego. Mój mąż już tu mieszkał, miał pracę, rodzinę, znajomych. Nie musiałam się martwić tym, jak szybko dostanę pracę, mogłam się podłączyć pod ubezpieczenie zdrowotne męża, nie obchodziły mnie jakieś abstrakcyjne pojęcia typu historia kredytowa, która jest prawie niezbędna do wynajęcia mieszkania. Nie byłam też całkowicie sama, miałam wsparcie rodziny męża i jego znajomych.
Skłamałabym jednak, mówiąc, że było łatwo. Trudności ze znalezieniem pracy bardzo źle wpłynęly na moją psychikę, brak koleżanek, z którymi mogłabym napić się prosecco i popsioczyć na życie i miasto też nie pomagał. Potem jeszcze pojawiła się pandemia – ludzie tracili pracę, zamiast ją znajdować. Chociaż to paradoksalnie bardzo mi pomogło, w pewnym sensie zdjęło ze mnie presję i pozwoliło skupić się na produktywnym wykorzystaniu tego nadprogramowego czasu wolnego. Teraz jestem w bardzo dobrym miejscu, zarówno zawodowo, towarzysko, jak i w kwestii relacji z miastem, ale dotarcie do tego punktu zajęło mi prawie dwa lata.

Jaka była największa różnica kulturowa, która Ciebie zdziwiła?
Ja w ogóle mam wrażenie, że w Stanach przeżyłam większy szok kulturowy, niż np, mieszkając w Japonii. Wydaje mi się, że najbardziej zadziwiająca i trudna dla mnie jest amerykańska mentalność. Mieszkam tu już ponad trzy lata i nadal nie mam bliskich znajomych Amerykanów (takich z dziada pradziada). Słyszę czasami, że Polacy są jak kokos – twardzi z zewnątrz i mięciutcy w środku, z kolei Amerykanie to brzoskwinie – słodkie i miękkie na zewnątrz, ale pod tym czai się twarda pestka. To oczywiście stereotyp, ale łatwo dostrzec jego źródło – mam wrażenie, że chociaż Amerykanie są przemili – tak, nawet ci z Nowego Jorku – ciężko jest przebić się głębiej, poza płytki poziom small talku. Większość moich znajomych ma podobne odczucia.

Jak wygląda Twoje życie codzienne? Czym się zajmujesz?
Niedawno zaczęłam pracować na etat, ale czas wolny wciąż poświęcam na pisanie, czytanie, spotkania towarzyskie i eksplorowanie miasta, bo Nowego Jorku nigdy nie da się poznać w całości. Tak się jakoś złożyło, że odkąd przeprowadziłam się na Manhattan, znacznie poszerzyło mi się grono znajomych, więc prawie codziennie się z kimś spotykam. Poza tym widok miasta za oknem bardzo kusi i trudno usiedzieć w domu, nawet jeśli nie jestem z nikim umówiona.


Jak się żyje w Nowym Jorku ? Jakie są plusy i minusy? Co najbardziej podoba Ci się w Nowym Jorku ? Co najbardziej denerwuje?
To pytanie na książkę, bo krótko się na nie odpowiedzieć chyba nie da. Spróbuję tak “po łebkach”. To nie jest “wygodne” miejsce do życia i bynajmniej nie jestem w tej opinii osamotniona, większość nowojorczyków tak uważa, co nie przeszkadza im zarzekać się, że nigdy nie mogliby mieszkać nigdzie indziej. Nowy Jork nie jest miastem troskliwym, które dba o swoje dzieci, to raczej wyrodna matka, która mówi przeżyjesz – dobrze, pogadamy, jak skończysz 18 lat, dasz się wcześniej wykończyć – twój problem.

Większość (70%) nowojorczyków mieszkania wynajmuje, czynsze są absurdalnie wysokie i ciągle rosną, a standard mieszkań i ich metraż pozostawia wiele do życzenia. Komunikacja publiczna to koszmar, ale posiadanie samochodu łączy się tu z jeszcze większymi niedogodnościami – od problemów z parkingiem po bardzo wysokie ceny ubezpieczenia. W niektórych dzielnicach naprawdę bywa bardzo brudno, karaluchy i szczury zdarzają się nawet w najbardziej luksusowych budynkach… Można tak wymieniać w nieskończoność, ale nie zmienia to faktu, że jednak wiele osób mieszka tu, nie dlatego, że musi, ale dlatego, że z jakichś względów to miasto jest tego warte.
Wydaje mi się, że chodzi o to unoszące się w powietrzu wrażenie, że tu naprawdę wszystko jest możliwe. Niekoniecznie łatwe, ale możliwe – jak najbardziej. W tym mieście nie ma za dużych marzeń, ale rzeczywiście często może się okazać, że droga do ich spełnienia, chociaż istnieje, jest zbyt ciężka. To miasto inspiracji.

Mam wrażenie, że każda osoba, którą spotykam jest tak niesamowita, że powinni o niej nakręcić film. Tu chyba nie ma zwykłych ludzi. Takie stężenie wyjątkowości i wspaniałości z jednej strony może się czasami wydawać onieśmielające, z drugiej bardzo wyzwala. Osobiście bardzo cenię sobie również życzliwą obojętność nowojorczyków, to że nikt tu nikogo nie ocenia, bo nikogo to nie obchodzi. Mogę iść do sklepu w spodniach od piżamy i z gniazdem na głowie, nikt na mnie nawet nie spojrzy.
Czy Nowy Jork jest drogim miejscem do życia? Czy możesz podać przykładowe ceny?(mieszkanie, transport publiczny, taksówki, restauracje, podstawowe usługi)
Powiem tak: niebezpodstawnie Nowy Jork jest regularnie wymieniany w czołówce najdroższych miast świata. Rzeczywiście drogie jest tu wszystko, chociaż wahania cen w zależności od dzielnic są ogromne. Z tego względu nie wiem, czy jest w ogóle sens podawać przykładowe ceny, a już na pewno nie średnie. Dwupokojowe (tutaj to się nazywa 1BR, czyli salon+1 sypialnia) mieszkanie w średnio drogiej dzielnicy Brooklynu będzie kosztowało około 2000 USD miesięcznie, podczas gdy mieszkanie o podobnym metrażu w dosyć drogiej dzielnicy Manhattanu ponad dwa razy tyle.

Mówię o cenach wynajmu, ponieważ, jak już wspomniałam wcześniej, jednak większość nowojorczyków mieszkania wynajmuje. Co ciekawe, czasami jest to bardziej opłacalne rozwiązanie, szczególnie w luksusowych budynkach, gdzie posiadając własne mieszkanie płaci się więcej (za czynsz i podatek) niż wynajmując. Drogie są również opłaty typu prąd czy woda, aczkolwiek woda i ogrzewanie są bardzo często wliczone w cenę wynajmu.
Transport publiczny jest stosunkowo tani, bilet jednorazowy na metro/autobus/prom kosztuje 2.75USD, natomiast taksówki (i ich alternatywy) są już zdecydowanie droższe, mimo że benzyna jest w Stanach tańsza niż w Europie.
Ceny w restauracjach też są bardzo zróżnicowane, można znaleźć tańsze opcje, aczkolwiek zwykle dania główne zaczynają się od 20USD. Dosyć ekonomiczną opcją są tzw. dinery. Drinki z kolei kosztują zwykle około kilkunastu dolarów, podobnie kieliszek wina. Zakupy spożywcze mogą zdziwić, aczkolwiek, podobnie jak w każdym innym przypadku, zależą od dzielnicy. Moim ulubionym przykładem są jabłka – w brooklińskim Bensonhurst można je dostać za 80 centów za funt, podczas gdy w mojej okolicy na Manhattanie jabłka za 1.99USD za funt są najtańsze.

To oczywiście ceny bez podatku – ten w Stanach jest doliczany dopiero przy kasie. Sektor usługowy jest zdecydowanie droższy niż w Polsce, w dodatku trzeba pamiętać o wysokich napiwkach (również w restauracji) – zwykle minimum 15%. W ramach ciekawostek dodam jeszcze, że wynajmując mieszkanie, często trzeba udokumentować, że nasze dochody wynoszą minimum czterdziestokrotność miesięcznej opłaty za wynajem, co może dawać pewne wyobrażenie o szacowanych kosztach życia.
Aktualnie ceny wynajmu mieszkań na Manhattanie są najwyższe w historii. Średni koszt wynajmu na Manhattanie wynosi obecnie 3925$ miesięcznie – 31.9% więcej niż w kwietniu 2021. Jak już wspominałam, żeby wynająć mieszkanie, trzeba zwykle udowodnić, że zarabia się rocznie 40x tyle, ile kosztuje wynajem, co oznacza, że aby wynająć mieszkanie w Mieście, należy zarabiać co najmniej 157000$… Tymczasem średni dochód nowojorskiego gospodarstwa domowego wynosi 67046$… Podobno ceny wciąż mają wzrastać przez lato, co trochę mnie martwi, ponieważ na pod koniec lipca mieliśmy się przeprowadzać.

Czy Nowy Jork jest ciekawym kierunkiem podróżniczym? Dlaczego warto odwiedzić Nowy Jork?
Zdecydowanie tak! Bez względu na to, czy komuś to miasto ma się spodobać, czy nie, jest naprawdę wyjątkowe. Nie ma drugiego takiego miejsca na ziemi. To od początku miasto imigrantów, na ulicach słychać tu wszystkie języki świata – nie wiem, czy wiecie, ale ponad połowa nowojorczyków nie mówi po angielsku w domu! – widać ludzi wszystkich ras i kultur; spróbować kuchni ze wszystkich stron świata.
Jednocześnie na każdym kroku czuje się, że jest się w Nowym Jorku, bo to miasto odciska na ulicach i ludziach swój niepowtarzalny ślad. Co więcej, powiedziałabym, że Nowy Jork warto odwiedzać, a nie tylko odwiedzić, ponieważ mało które miasto zmienia się równie dynamicznie. Z dnia na dzień pojawiają się tu (i znikają) nowe atrakcje, nowe rzeczy, których koniecznie trzeba spróbować. Nowy Jork może męczyć, może się nie podobać, ale na pewno nigdy nie nudzi.

Jakie atrakcje w Nowym Jorku (i okolice) udało Ci się odwiedzić? Które z nich polecasz?
Unikam atrakcji turystycznych typu zatłoczone tarasy widokowe, czy wycieczka na Statuę
Wolności (chociaż na to na pewno kiedyś się skuszę, mam jeszcze czas), ale oczywiście
wiele z atrakcji przyciągających odwiedzających jest też lubiana przez nowojorczyków.
Przykładowo Central Park. Początkowo nie rozumiałam, co jest w nim takiego zachwycającego, ale później odkryłam, że wystarczy zejść z głównych ścieżek, żeby poczuć tę magię. Zdarza mi się również pójść na spacer Mostem Brooklińskim, chociaż zwykle później tego żałuję. Do moich ulubionych mainstreamowych atrakcji w Nowym Jorku należą cudowna Biblioteka (warto zapisać się na darmowe oprowadzanie!), Wyspa Roosevelta i słynne Coney Island.
To ostatnie miejsce jest w ogóle moim ulubionym w Nowym Jorku, ma niepowtarzalny klimat, zarówno w sezonie, jak i poza. Jeśli zdecydujemy się wyjechać z miasta, możemy wybrać się na wybrzeże Jersey (szczególnie polecam miasteczka Ocean Grove i sąsiednie Asbury Park), w góry (np. Pocono), czy do jednego z najbardziej imponujących parków rozrywki na świecie – Six Flags w Jackson.

Z czego słynie Nowy Jork?
Wydaje mi się, że pierwsze skojarzenie to panorama Manhattanu wraz ze swoimi imponującymi drapaczami chmur. Rzeczywiście powstają one w zawrotnym tempie, a architekci prześcigają się w wymyślaniu kreatywnych sposobów na maksymalne zagospodarowanie małej przestrzeni. Jeśli chodzi o symbole Nowego Jorku, do głowy przychodzą mi m.in. Most Brookliński, Byk z Dzielnicy Finansowej, Empire State Building i piękny budynek Chryslera, a od niedawna również Freedom Tower, najwyższy budynek na półkuli zachodniej. Do tego Times Square, którego osobiście nie znoszę i Broadway. Wielu osobom Nowy Jork będzie się kojarzył również z kultowymi filmami i serialami, Śniadaniem u Tiffany’ego, Serendipity, Seksem w Wielkim Mieście i Przyjaciółmi. Wydaje mi się, że Nowy Jork to taki mistrz autopromocji, który zdołał przekonać wszystkich, że jest stolicą Wszechświata.

Podobno nowojorskie metro jest jednym z najbardziej zatłoczonych na świecie. Jak to wygląda w rzeczywistości? Czy to dobry sposób na przemieszczanie się po mieście?
Tak naprawdę dopiero niedawno liczba pasażerów powróciła do poziomu przed pandemią, więc przez jakiś czas podróże metrem były całkiem znośne. W normalnych warunkach rzeczywiście jest bardzo zatłoczone, może nie tak bardzo jak tokijskie, ale w przeciwieństwie do Tokio, tutaj pociągi spóźniają się notorycznie. Często trafia się również na zamknięte stacje, zmienione trasy pociągów i inne podróżnicze kataklizmy.

Trzeba jednak zaznaczyć, że jest to jedna z nielicznych sieci metra na świecie, która operuje dwadzieścia cztery godziny na dobę, co nie pozostawia możliwości remontowania i modernizacji linii bez wpływu na sprawność komunikacji. Nie zmienia to jednak faktu, że nowojorskie metro jest naprawdę koszmarne – nie tylko zatłoczone, ale również niesolidne, niewygodne i brudne. Od czasów pandemii wagony są myte i dezynfekowane częściej, ale zaledwie tydzień temu w internecie pojawiły się doniesienia o pluskwach tańczących na siedzeniu w jednym z wagonów linii D.
Wiele osób narzeka na brak udogodnień dla osób niepełnosprawnych, czy osób z dziećmi w wózku, aczkolwiek tu akurat trzeba przyznać, że cały czas trwają prace nad przystosowaniem wszystkich stacji. Mimo tych wszystkich niedogodności, jest to niestety najlepszy sposób na podróżowanie po mieście, może z wyjątkiem rowerów. Każdy inny środek transportu lądowego skazuje nas na korki, a sieć połączeń promowych nadal nie jest wystarczająco rozwinięta.


Czy amerykańskie jedzenie to tylko fast foody czy to raczej mit?
Okropny, niesprawiedliwy mit! Oczywiście, fast foody są bardzo popularne, ponieważ są tanie, jak sama nazwa wskazuje – szybkie i wygodne. Jednak sprowadzanie amerykańskiej kuchni, kształtowanej przez pokolenia imigrantów ze wszystkich stron świata do hamburgerów i hot dogów to absurd. Nawet abstrahując od Nowego Jorku, w którym, jak już wcześniej wspomniałam, możemy spróbować kuchni ze wszystkich zakątków świata, w którym powstają coraz to nowe fuzyjne kombinacje, wystarczy spojrzeć na różne stany i ich lokalne specjalności. Na przykład królująca w Luizjanie kuchnia kreolska!


Jak w praktyce wyglądają stereotypy dotyczące Amerykanów? (otyłość, ignorancja, lenistwo, bogactwo i brak znajomości innych języków)
Zanim odpowiem na to pytanie, chciałabym zaznaczyć, że Stany Zjednoczone zajmują większe terytorium niż Unia Europejska. I mają ok. 70% populacji UE… Zmierzam do tego, że jakiekolwiek generalizowanie Amerykanów (pomijając już, że KAŻDE generalizowanie, nawet w obrębie małej społeczności jest złe i szkodliwe) jest równie absurdalne, jak generalizowanie Europejczyków.
Poza obywatelstwem i wszechobecnością Starbucksa naprawdę niewiele tych ludzi łączy, bo nawet szkolnictwo różni się w zależności od stanu. Weźmy nawet tych kilka stereotypów, o których wspominacie. Otyłość? Ortoreksja jest w Nowym Jorku nową religią. Chyba w żadnym innym miejscu na świecie nie widziałam tylu osób z prawdziwą obsesją na punkcie zdrowego stylu życia i bycia fit, cokolwiek to znaczy. A kiedy myślimy o Kalifornii, to przed oczami pojawiają nam się osoby z nadwagą, czy raczej smukłe, opalone dziewczyny w szortach? Owszem, spotyka się tu osoby otyłe, niestety zwykle w biedniejszych dzielnicach (dbanie o zdrowie i o linię to przywilej bogatych), ale czy w Polsce ich nie ma?

Ignorancja… Mam wrażenie, że to stereotyp, który wynika z naszego europocentryzmu. Ha, ha, ha Amerykanie nie wiedzą nawet, gdzie leży Polska. A Polacy nie wiedzą, gdzie leży Utah i co z tego wynika? Wydaje mi się, że przeciętny Amerykanin ma za to dużo większą wiedzę np. w temacie funkcjonowania struktury politycznej państwa. Akurat zaczynam się uczyć do egzaminu na obywatelstwo i niektóre pytania są bardzo szczegółowe.
Lenistwo? Chyba żartujecie. To naród pracoholików, ponieważ w tym kraju, jeśli nie pracujesz, to nic nie masz. Tu nawet nie ma zapewnionych płatnych urlopów – zależą one od dobrej woli pracodawcy.
Bogactwo – tak, jest tu sporo bogatych ludzi, podobno w Nowym Jorku 1 na 21 osób to milioner. Ale są też osoby żyjące w skrajnej biedzie, które często nie mogą liczyć na żadną pomoc ze strony państwa.
Jeśli chodzi o znajomość innych języków – trudno mi się wypowiadać na temat sytuacji w innych częściach Stanów, natomiast Nowy Jork jest wielojęzyczny, choćby przez to, że mieszka tu tylu stosunkowo świeżych imigrantów.

Czy Nowy Jork faktycznie wygląda tak jak w filmach?
Tak! Naprawdę tak! I bardzo często mam wrażenie, że nagle przeniosłam się na plan filmowy. Czy to wracając wieczorem promem na rozmigotany milionami świateł Manhattan, czy po prostu “wyskakując” na chwilę z domu coś załatwić – moje otoczenie to scenografia filmowa. Nierzadko zresztą spotyka się ekipy kręcące jakiś serial. Dla turystów to super atrakcja, dla nowojorczyków prawdziwe utrapienie, choćby przez to, że zamyka się ulice i zabiera i tak już ograniczone miejsca parkingowe.
Czy Nowy Jork jest bezpiecznym miejscem?
Raczej tak. To już nie są czasy “chłopców z Bensonhurst”, Joe Colombo i spółki. Od 1990 roku liczba przestępstw radykalnie spadła. I mimo niepokojów społecznych podczas pandemii i głośnych protestów związanych z BLM (Black Lives Matter), uważam, że nadal jest dosyć spokojnie. Niepokój może natomiast wzbudzać znaczny wzrost liczby zabójstw w metrze, o którym ostatnio bardzo często się mówi. Media donoszą, że od marca 2020 roku w ten sposób straciło życie aż 18 osób. Tyle samo, co w ciągu 11 lat przed wybuchem pandemii.
To bardzo niepokojące doniesienia. Rzeczywiście wiele osób boi się przez to korzystać z metra. Ja natomiast zwróciłabym jeszcze uwagę na problem molestowania w Nowym Jorku – być może nie jest to stricte kwestia bezpieczeństwa, ale na pewno negatywnie wpływa na komfort psychiczny, szczególnie wśród kobiet.

Na koniec chciałbym jeszcze żebyś powiedziała gdzie można Cię znaleźć w Internecie?
Zapraszam na mojego bloga – www.milosna-globalizacja.pl i Instagrama – tam ostatnio publikuję najczęściej.
Jeśli ciekawi Was konkretnie Nowy Jork, napisałam o nim sporo felietonów (w tym o wspomnianym wcześniej molestowaniu na nowojorskich ulicach) na portal Onet Podróże i Polki na Obczyźnie, pełną listę znajdziecie tu: https://linktr.ee/majaklemp.


Ale macie super gości w tym cyklu. Maję obserwuje od dawna!
Bardzo nam miło! 🙂