Przed przeprowadzką do Szkocji nie mieliśmy zbyt wielkiego doświadczenia w górach. W tamtym czasie mogliśmy pochwalić się jedynie wejściem na Morskie Oko (a także zejściem o własnych siłach), wjazdem kolejką na Kasprowy Wierch a także dwukrotną wizytą w Karkonoszach.
Pomiędzy zdobyciem pierwszego a dziesiątego munro minęło 427 dni. Co wychodzi jeden szczyt co 42 dni. Dla jednych będzie to mało a dla drugich dużo. Dla nas jest to w sam raz. Pewnie mogłoby być ich więcej gdyby nie nasze inne podróże, weekendowa praca, lenistwo czy szkocka pogoda.
W międzyczasie zdobyliśmy także inne szczyty klasyfikowane jako Corbett, Graham czy Sub 2000 a także najwyższe wierzchołki Anglii oraz Walii czyli Scafell Pike i Snowdon. Pierwsza nasza wizyta w szkockich górach to Beinn an Lochain.

O tym przeczytasz w poniższym artykule:
Ben Lomond – zachód słońca i nocne zejście
Pierwszy zdobytym przez nas munrosem był Ben Lomond. Podobno jest on także jednym z najłatwiejszych do zdobycia. Dla nas kluczowe było to, że znajduje się on dość blisko Glasgow. Późną jesienią dni są bardzo krótkie a po późnym powrocie z pracy następnego dnia nie za bardzo chce się nam wstawać o 6:00 rano.

Podczas wejścia nauczyliśmy się przede wszystkim, że w góry warto zabierać ze sobą mapę lub nawigację GPS. W sumie nie stało się nic złego, przespacerowaliśmy się raptem dodatkowych 9 kilometrów.
Zawsze marzyliśmy o tym aby podziwiać zachód słońca w górach. Tylko nikt nie powiedział nam, że trzeba się odpowiednio do tego przygotować.
Wspinaczka na Ben Lomond nauczyła na kilku ważnych rzeczy.
- Przed wyjściem w góry należy zaopatrzyć się w mapę GPS lub choćby zerknąć na trasę.
- Jeśli istnieje szansa, że będziemy wracać nocą to zawsze należy zabrać ze sobą latarkę (ta w telefonie jest kiepska).
- Jeśli już zamierzamy skorzystać z latarki w telefonie to należy pamiętać o odpowiednim naładowaniu lub dodatkowym źródle energii. Podczas naszych podróży korzystamy z Xiaomi Power Bank.
Ben Vorlich nad jeziorem Loch Earn
Szczyt ten zdobyliśmy pewnego, pięknego, weekendowego popołudnia. Droga na szczyt nie jest zbyt wymagająca i bez problemu każdy sobie z nią poradzi. Większość ludzi ze szczytu wraca do punktu początkowego. Ale my postanowiliśmy kontynuować wspinaczkę w kierunku Stuc a’Chroin.

Stuc a’Chroin – hardcorowa wspinaczka i nocne zejście
Pierwszy etap to zejście z Ben Vorlich w dolinę, w której rozpoczęliśmy wspinaczkę po dość stromym i kamienistym zboczu. Gdy doszliśmy na szczyt widoki, które podobno miały zachwycać były zasłonięte chmurami. A szkoda.
Podczas zejścia ze Stuc a’Chroin po raz kolejny postanowiliśmy, że tym razem to już na pewno musimy sobie kupić latarki czołowe. No i się w nie zaopatrzyliśmy. Od tamtej pory nie przydały się one ani razu.

Beinn Ime – Alpy Arrochar
Jednym z głównych celów na 2018 rok było zdobycie Beinn Ime czyli najwyższego szczytu w Alpach Arrochar. Nie ukrywam, że bardzo chętnie wracamy w te tereny. Był to także pierwszy zdobyty przez nas szkocki szczyt, którego wysokość przekroczyła 1000 metrów.
Jak zawsze wspinaczka w szkockie góry wiąże się z niesamowitymi widokami (o ile mgła ich nie przysłoni). I tak też było tym razem.

Beinn Narnain
Beinn Narnain to ostatni zdobyty przez nas munro w 2018 roku. Znajduje się on w niedalekiej odległości on od Beinn Ime co pozwala na zdobycie obydwu szczytów tego samego dnia, podczas tej samej wspinaczki. Trasa na szczyt nie jest zbyt wymagająca od strony Beinn Ime ale za to zejście już tak.
Przeczytaj także – Beinn Ime i Beinn Narnain – Alpy Arrochar
Rok 2018 kończymy z pięcioma munrosami na koncie i ambitnymi planami na kolejny rok.

Beinn Ghlas
Szczyt, który nie był głównym celem wspinaczki a zdobyliśmy go w drodze na Ben Lawers. Ze szczytu rozpościerają się całkiem fajne widoki na Loch Tay a także w kierunku Ben Lawers.

Ben Lawers
Ben Lawers to 10 najwyższy szczyt w Szkocji. Brzmi jak wyzwanie. Wierzchołek znajduje się na wysokości 1243 m. Ktoś powie, że przecież Morskie Oko znajduje się na wysokości 1395 m. Szkockie góry zdecydowanie różnią się od naszych polskich (choć niektórym przypominają one Bieszczady). W większości przypadków wejście rozpoczyna się praktycznie od poziomu morza.
Przeczytaj także – Ben Lawers, Beinn Ghlas i Killin – Szkocja w jesiennej odsłonie
W przypadku Ben Lawers parking, z którego rozpoczyna się ścieżka znajduje się na wysokości 400 metrów. Wspinaczka w początkowym etapie nie powinna sprawić większego problemu. Dopiero przy końcowym wejściu na Ben Lawers sprawa się nieco skomplikowała. Podczas naszego wejścia pogoda znacznie utrudniała nam sprawę. Mocny wiatr i grad (?) dość mocno nas spowolniły.
Droga powrotna umożliwia pominięcie Beinn Ghlas dzięki czemu bardzo szybko wróciliśmy do samochodu.

Ben Vorlich
Liczba szczytów w Szkocji wynosi nieco poniżej tysiąca. Tak ogromna liczba sprawia, że część z nich nosi taką samą nazwę. Wcześniej mieliśmy okazję zdobyć Ben Vorlich, ale ten znajdujący się na jeziorem Loch Earn.
W tym przypadku najbardziej skusiła nas możliwość spojrzenia na Loch Lomond z nieco innej perspektywy niż do tej pory.
Przeczytaj także – Ben Vorlich, Loch Lomond wspinaczka- munro bagging

Ben Vane
Po dwóch tygodniach wróciliśmy w to same miejsce aby zdobyć drugi ze szczytów w okolicy. Według przewodnika trasa na Ben Vane jest nieco łatwiejsza i krótsza.
Podczas naszego wejścia towarzyszyła nam słoneczna pogoda i mnóstwo śniegu w końcowym odcinku trasy. Taką zimę uwielbiamy!
Przeczytaj także – Ben Vane, Loch Lomond – munro bagging, Szkocja zimą

Meall nam Tarmachan
10 jubileuszowy munro miał być wyjątkowy. Niestety pogoda całkowicie pokrzyżowała nasze plany. Widoki, które mieliśmy podziwiać były całkowicie schowane za chmurami.
Podczas wspinaczki towarzyszyli nam rodzice Mileny. W związku z tym postanowiliśmy wybrać nieco łatwiejszą i krótszą trasę.

Rok 2019 kończymy rzutem na taśmę z pięcioma munrosami (dokładnie tak jak poprzedni). W 2020 roku chcielibyśmy wybrać się w końcu na Ben Nevis, zdobyć munrosy w pętli Lochan nan Cat oraz South Glen Shiel Ridge.
Niezły początek 😉 U mnie właśnie wskoczyła pierwsza setka!