Chcielibyście dowiedzieć się jak żyje się na Wyspach Owczych? Naszym dzisiejszym gościem w cyklu rozmów „Człowiek z Pasją” jest Kinga Eysturland – podróżniczka, mieszkanka Wysp Owczych i Urugwaju, współautorka przewodnika „Wyspy Owcze” i autorka bloga Kierunek Dania.
Jakie są plusy i minusy życia na Wyspach Owczych? Dlaczego Wyspy Owcze są wyjątkowe? Jacy są Farerowie? Jak wygląda kuchnia farerska? Co warto zobaczyć na Wyspach? Odpowiedzi na te o więcej pytań znajdziecie w poniższym artykule.

Jak to się stało, że zamieszkałaś na Wyspach Owczych?
To pytanie słyszę chyba najczęściej, ale nie ma się czemu dziwić – miejscówka jest w końcu dość niszowa. W skrócie, pierwszy raz przyjechałam na Wyspy Owcze w maju 2008 roku na stypendium uniwersytetu w Tórshavn. Prowadziłam wówczas badania naukowe na temat populacji miejscowych muzułmanów. Zadanie było karkołomne, bo muzułmanów na Wyspach Owczych ze świecą szukać, ale udało mi się znaleźć aż (!) dwudziestu jeden wyznawców Allaha.
Przy okazji poznałam na miejscu jednego Farera, który skradł moje serce. Przez rok byliśmy w związku na odległość i kiedy zrobiło się już poważnie, trzeba było podjąć decyzję gdzie wspólnie zamieszkamy. Ponieważ znałam duński, stwierdziliśmy że moja relokacja na Owcze jest chyba najroztropniejszym krokiem. Przeniosłam się na archipelag we wrześniu 2009 roku i zamieszkałam we wsi Syðrugøta na wyspie Eysturoy. Przed przeprowadzką byłam na Wyspach Owczych trzykrotnie w różnych porach roku. Niestety trafiłam na Wyspy w najgorszym możliwym momencie. Bezrobocie było wówczas na wysokim poziomie, przez co nie mogłam znaleźć żadnej pracy, a to uniemożliwiało mi otrzymanie farerskiej wizy. Ta napięta atmosfera odbiła się na moim związku, który nie przetrwał próby czasu.

Tuż po nowym roku byłam już spakowana i zdeterminowana do wyjazdu z Owczych. Padło na Kopenhagę, gdzie kontynuowałam studia na poziomie magisterskim. To właśnie w stolicy Danii poznałam mojego obecnego męża Ivana, który chociaż z pochodzenia jest Rosjaninem, upodobał sobie do życia Wyspy Owcze. Tak się złożyło, że dwa tygodnie przed naszym pierwszym spotkaniem, Ivan kupił dom w Klaksvíku, w którym aktualnie mieszkamy. Wziął kredyt, podpisał kontrakt i było za późno, żeby się wycofać. W związku z tym dom na Owczych stał się pewnego rodzaju kulą u nogi. Mimo to postanowiliśmy przenieść się na Wyspy i w pełni wykorzystać potencjał tego co mieliśmy pod ręką.
Jak wygląda Twoje życie codzienne? Czym się zajmujesz?
Od 2013 roku prowadzę w Klaksvíku pensjonat „Eysturland Lodge”. Początki były skromne, bo w tamtym okresie mało kto słyszał o Wyspach Owczych, więc turystów było jak na lekarstwo. Przełomowym momentem był marzec 2015 roku i całkowite zaćmienie słońca. Było ono widoczne tylko na Wyspach Owczych i na Svalbardzie, jednak Svalbard nie mógł przyjąć zbyt wielu gości, ze względu na ograniczoną ilość miejsc hotelowych oraz brak możliwości nocowania na dziko lub na kempingach (ze względu na nieobliczalność
niedźwiedzi polarnych). Dlatego większość entuzjastów tego przyrodniczego wydarzenia przyjechała właśnie na Wyspy Owcze.

Drugim punktem zwrotnym dla Wysp był Instagram ze swoją możliwością oznaczania lokalizacji. Zauroczeni zdjęciami użytkownicy tej platformy, za sprawą „pinesek” dowiedzieli się o istnieniu tak pięknych miejsc jak Mykines, Saksun czy Gjógv. Od 2015 roku ruch turystyczny na archipelagu systematycznie wzrastał, co przekładało się też na rozwój mojego biznesu. Od kilku lat skupiam się już wyłącznie na polskich grupach i wraz z moim przyjacielem Łukaszem Łachem organizujemy wycieczki w ramach Klubu Miłośników Wysp Owczych (faroe.pl). Obcowanie z rodakami sprawia mi wielką przyjemność, a poza tym dzięki temu nie cierpię na deficyt mówienia po polsku. Oprócz turystyki zajmuję się trochę fizjoterapią, piszę, maluję, działam w mediach społecznościowych.

Prowadzę bloga Kiærunek Dania, jestem częścią kolektywu Nordic Talking oraz Klubu Polki na Obczyźnie. Aktualnie pracuję nad solową książką oraz drugim wydaniem przewodnika turystyczno-kulturowego po Wyspach Owczych. Poza tym dużo podróżuję, mam na koncie ponad sto krajów i terytoriów autonomicznych. Oprócz Wysp Owczych mamy z mężem mieszkanie w Urugwaju, gdzie spędzamy europejskie zimy. Jak więc widzisz nie mogę narzekać na nudę.
Jak żyje się na Wyspach Owczych? Jakie są plusy i minusy życia na Wyspach Owczych?
Żyje się tu inaczej niż w kontynentalnej Europie. Przede wszystkim spokojniej, choć nie jest to synonimem nudy. Oczywiście brakuje wielu atrakcji, które znamy np. z Polski, ale inne zalety tego miejsca wiele rekompensują. Do największych plusów według mnie należy poczucie bezpieczeństwa, które w dzisiejszym niespokojnym świecie jest na wagę złota. Nie ma tu morderstw, włamań, terroryzmu. Nie ma tu nawet więzienia – jest jedynie areszt, w którym osadzeni spędzają maksymalnie pół roku. Żeby jednak nie brzmiało to zbyt idylliczne, łyżką dziegciu w tej beczce miodu jest na pewno przemoc seksualna w postaci gwałtów i pedofilii. Poza tym krach banku Eik w roku 2009 pokazał, że nie wszyscy Farerzy są tak uczciwi w zakresie finansów, jak mogłoby się na pozór wydawać.
Wracając do plusów, należy do nich piękna farerska przyroda, która jest tu na wciągnięcie ręki. Wychodzisz z domu, a tam od razu czekają na Ciebie góry, ocean, zmienna pogoda, owce. Chociaż nie lubię chodzić po górach, aż żal nie pokręcić się po farerskich trasach trekkingowych. Wiele tras jest bezludnych, więc można odpocząć i poczuć prawdziwy zew natury. Na dodatek świeże powietrze oczyszcza umysł i wprawia mnie w stan pozytywnego zmęczenia. Ostatnim plusem jest moim zdaniem wartość każdego człowieka i ogólny szacunek dla ludzi. Jest nas na Wyspach Owczych garstka – pięćdziesiąt trzy tysiące mieszkańców, więc tyle co w Piekarach Śląskich. Mimo to każdy głos ma znaczenie, każdy obywatel traktowany jest z powagą i rząd nie boi się wielomilionowych inwestycji, nawet jeżeli są one w interesie zaledwie kilkudziesięciu osób. Jeżeli natomiast chodzi o minusy, to od lat w moim top trzy niezmiennie figurują farerska pogoda, ceny oraz narodowa kuchnia, szczególnie w zakresie potraw fermentowanych.
Dużym minusem jest też plotkowanie oraz presja społeczna, którą zaczyna się odczuwać dopiero po osiedleniu się na archipelagu.
Jakie trzy rzeczy najbardziej zaskoczyły Cię po przeprowadzce na Wyspy Owcze?
Pierwsze duże zaskoczenie miało charakter językowy. Mianowicie nie zdawałam sobie sprawy, że język farerski jest aż do takiego stopnia dominujący. Oficjalnymi i zarazem różnorzędnymi językami na archipelagu są farerski i duński. Tymczasem duński słyszy się tu sporadycznie, częściej obecny jest w piśmie, zwłaszcza w sferze administracyjnej. Oczekiwałam dwujęzyczności na poziomie Finlandii lub Irlandii, a tymczasem wszystkie znaki informacyjne, napisy są tylko po farersku, ewentualnie po angielsku, co wiąże się ze wzrostem zarówno imigracji jak i ruchu turystycznego. Tak więc moja znajomość duńskiego na niewiele się tu zdała i trzeba było zacząć uczyć się farerskiego.

Drugim zaskoczeniem była obserwacja oraz uświadomienie sobie do jakiego stopnia ludzie się znają lub są ze sobą skoligaceni. Stąd ciężko tu o anonimowość, bo każda nowa twarz zwraca uwagę miejscowych, a za tym idzie lawina pytań, czasem bardzo prywatnych. Początkowo to było dla mnie szokujące, bo wychodziłam z założenia, że skoro ja się nikim nie interesuję, to sama również nie będę wzbudzać niczyjej ciekawości. Było wręcz przeciwnie, a czasem miejscowi wiedzieli już o mnie wiele, zanim w ogóle zdążyłam się przedstawić. Dopiero później zrozumiałam, że farerskie społeczeństwo oparte jest na wzajemnym zaufaniu, więc żeby Farerzy mogli Ci zaufać, muszą coś o Tobie wiedzieć. A najlepiej wszystko!
Natomiast trzecim zaskoczeniem był poziom religijności, jaki panuje na Wyspach Owczych. Na tle zsekularyzowanych społeczeństw nordyckich, Farerzy stanowią wyjątek od reguły. Tu wiara stanowi integralną część życia codziennego, a jej manifestowanie nie jest uważane za bigoterię.
Co Twoim zdaniem sprawia, że Wyspy Owcze są wyjątkowym miejscem?
Na pewno aspekt kulturowy tego miejsca, czyli to że archipelag zamieszkuje odrębna mikronacja ze swoim językiem, tożsamością i tradycjami. Unikalna jest również kontrastowość Wysp Owczych. Z jednej strony łatwo kupić bajkę o tym, że to druga Narnia, miejsce w którym czas się zatrzymał, a tymczasem Wyspy poddają się wpływom nowoczesności i globalizacji. Farerzy mają duże apetyty konsumpcyjne, chcą mieć najnowsze gadżety, mieszkać nowocześnie, podróżować. Wielu przyjezdnych jest pod ogromnym wrażeniem tutejszej infrastruktury – podwodne tunele, idealne drogi, helikoptery środek transportu publicznego – o ile pamiętam w Narni nie było takich rzeczy.
Zdaję sobie z tego sprawę, że ciekawych miejsc w tym kraju jest mnóstwo. Jednak muszę o to zapytać. Co warto zobaczyć na Wyspach Owczych?
To zależy od tego ile czasu chce się spędzić na archipelagu. Wycieczki, które organizujemy z Klubem Miłośników Wysp Owczych są tygodniowe i myślę, że to optymalny okres pobytu na Wyspach Owczych. Do obowiązkowych miejscówek należy królestwo maskonurów, czyli wyspa Mykines. Poza maskonurami można tam obserwować również kolonię głuptaków, nurzyki, wydrzyki i inne ptactwo.
Mykines jest najbardziej zachodnią wyspą z całej owczej osiemnastki, a dostać można się tam tylko helikopterem (cały rok) lub kutrem (od maja do końca sierpnia). Niestety zdradliwa farerska pogoda potrafi uziemić helikopter, a statek uwięzić w porcie, więc zawsze stanowczo odradzam wycieczkę na Mykines w ostatni lub przedostatni dzień pobytu na Wyspach Owczych, gdyż niespodziewane utknięcie w ptasim raju przysporzy
nam więcej kłopotów niż radości.

Oprócz tego warto spędzić jeden dzień w stolicy – Tórshavn, skąd mamy już rzut beretem do historycznej wsi Kirkjubøur. Na liście obowiązkowych miejsc znajduje się również trójkąt Saksun – Tjørnuvík – Gjógv. Jedną z moich ulubionych atrakcji jest rejs szybką łodzią pontonową typu „rib” wzdłuż jaskiń na wyspie Hestur. Z mniej mainstreamowych atrakcji polecam wycieczkę na wyspę Fugloy oraz weekend na Suðuroy, skąd akurat dzisiaj nadaję.
Rzadko spotyka się relacje z podróży na Wyspy Owcze. Co jest tego powodem?
Szczerze mówiąc, nie uważam, żeby relacji z Owczych było mało, ale być może wynika to z tego, że śledzę farerski content. W przewodniku po Wyspach Owczych, którego jestem współautorką, znajdują się impresje polskich blogerów i podróżników, którzy odwiedzili to miejsce. Znajdziesz tam m.in. wypowiedzi Icestory, Gdzie Bądź, Samej przez Świat czy podróżniczej rodzinki z Ready for Boarding.
Ostatnio na Wyspach Owczych pojawiła się Jessica Mercedes z partnerem Kubą Karasiem, jednak ich przyjazd zbiegł się w czasie z masakrą 1428 delfinów w zatoce Skálafjørður. Reakcja opinii publicznej była dla mnie oburzająca, bo Jessica była na Wyspach Owczych prywatnie, nie biegała tu z harpunem w ręku i zarzucanie jej, że wspiera wielorybnictwo i biernie przy tym wypoczywa uważam za skandal i hipokryzję. Tym bardziej, że celebrytki i dziennikarki, które pierwsze rzuciły kamieniem w Jessicę Mercedes jakoś nie widzą nic złego w swoich wyjazdach do Dubaju czy Japonii, gdzie też dochodzi o czynów co najmniej kontrowersyjnych.
Wracając jednak do meritum, uważam że farerskich treści po polsku jest dużo. Dwa dokumenty o Wyspach Owczych nakręcił Kuba Witek – oba dostępne są na You Tube. Poza tym archipelag w jakimś stopniu spopularyzował Remigiusz Mróz, pisząc nieco nieudolnie swoją farerską trylogię pod pseudonimem Ove Løgmansbø.
O czym warto wiedzieć przed przyjazdem na Wyspy Owcze? Jak przygotować się do takiego wyjazdu?
Najlepiej nabyć nasz przewodnik turystyczno-kulturowy, który jest najobszerniejszą publikacją w języku polskim na temat Wysp Owczych. W przygotowaniu jest wydanie drugie, więc można spodziewać się solidnej aktualizacji. Na pewno warto nastawić się na większy budżet, bo trudno przemierzać Owcze za jeden uśmiech. Oprócz tego trzeba być przygotowanym na zmienne warunki pogodowe – zarówno psychicznie jak i odzieżowo. Bardzo polecam wynajęcie auta, bo transport publiczny, chociaż istnieje, jest mało wydajny, a w niektóre piękne miejsca jak np. Saksun czy Elduvík nie dociera w ogóle. Samochód daje więc większą wolność, a także służy za… parasol.

Warto również mieć na uwadze, że odległości między wyspami są niewielkie, więc nie opłaca się zbyt często zmieniać miejsc noclegowych. Można spokojnie zakotwiczyć w Tórshavn, Klaksvík lub Runavík i stamtąd eksplorować cały archipelag, wracając codziennie na nocleg do bazy. Przy obecnym trendzie turystycznym wiele atrakcji trzeba rezerwować z wyprzedzeniem, jak np. rejsy na Mykines (www.mykines.fo) czy wycieczki wzdłuż klifów Vestmanna. O noclegach również lepiej pomyśleć zawczasu, bo turystów przybywa, zaś kwater nieszczególnie.
Jacy są Farerowie?
Jeśli miałabym generalizować, to jest to naród spokojny, zamknięty, niekonfrontacyjny. To również ludzie uczciwi, z mojej polskiej perspektywy powiedziałabym, że trochę naiwni. Słowo ma tu dużą wagę, więc Farer zakłada, że to co mu mówisz jest prawdą i raczej nie będzie domagał się dowodów czy wyjaśnień. W życiu codziennym są stosunkowo niekonfliktowi, często wręcz wycofani. Wyspiarze są niesamowicie rodzinni, przy czym utrzymują bliskie relacje nawet z dalszymi krewnymi. Lubią się spotykać i odwiedzać, obchodzić urodziny, wesela i rocznice, zatem każdy powód jest dla nich dobry do wspólnego świętowania. Są pomocni, co odczuje każdy turysta, znajdujący się w potrzebie. Nie są rasistami, ale momentami wychodzi z nich szowinizm i bezkrytyczność względem własnej ojczyzny. Moim zdaniem za mało wierzą w siebie i zamiast sięgać gwiazd, zasłaniają się narracją o małym kraju. Tyle że Rihanna też jest z małego kraju, a jakoś nie przeszkodziło jej to w zrobieniu międzynarodowej kariery.

Kuchnia farerska. Czego warto spróbować będąc na Wyspach Owczych, aby poczuć ich prawdziwy smak?
Na pewno tutejszych ryb i baraniny, zarówno w formie świeżej jak i fermentowanej. Oprócz tego warto poprosić miejscowych o kawałek suszonej waleniny. Moimi ulubionymi przysmakami na Wyspach Owczych są zupa rybna i ciasto rabarbarowe – te dwie opcję podejdą każdemu podniebieniu.

Poza tym stawiajmy na lokalne produkty. Zamiast coca coli kupmy tutejszą colę Jolly. To prawdziwy hit produkowany przez Føroya Bjór, a pod względem sprzedaży na archipelagu bije światowego giganta na głowę. Polecam także farerskie lody, wśród których moim faworytem jest smak „słony karmel”. Poza tym mleka, śmietany, jogurty. Osobiście nie lubię nabiału, ale moi goście pochlebnie wyrażali się o tutejszych produktach. Osoby pełnoletnie obowiązkowo muszą spróbować również tutejszych wyrobów alkoholowych. W końcu farerskiego piwa na kontynencie nie znajdziemy tak łatwo.

Czy to prawda, że na Wyspach Owczych jest więcej owiec niż ludzi? Na czym polegała kampania Google Sheep View?
Owiec jest nieznacznie więcej niż ludzi, a na dzień dzisiejszy liczby te wynoszą 75 000 do 53 000. Jednak nie widzę w tym większej sensacji, bo w Nowej Zelandii owiec jest ponad pięć razy więcej niż ludzi – na 5 milionów obywateli przypada 26 milionów owiec. Jeśli chodzi o akcję Sheep View, to była ona majstersztykiem marketingowym autorstwa Farerskiej Organizacji Turystycznej Visit Faroe Islands. Farerzy chcieli, żeby archipelag został włączony do programu Google Street View, jednak gigant notorycznie odmawiał przyjazdu na Wyspy Owcze.
W związku z tym Farerzy wzięli sprawy w swoje ręce i stworzyli kampanię, która polegała na umieszczeniu kamerek go pro na głowach owiec. Owce miały tym samym pomóc w sfotografowaniu całych połaci archipelagu. Farerska kreatywność odbiła się szerokim echem w branży, co miało przełożenie na szereg nagród, a także ostateczną kapitulację Google. Ostatecznie ekipa Street View przyjechała na Wyspy Owcze, dzięki czemu farerskie zakamarki można oglądać dziś w Internecie z każdego zakątka planety.
Czy to prawda, że na Wyspach Owczych prawie wcale nie ma drzew?
To zależy od tego gdzie dla kogo kończy się krzak a zaczyna drzewo. Oczywiście nie znajdziemy na Wyspach Owczych odpowiednika Puszczy Białowieskiej ani amazońskich lasów równikowych. Mimo to natrafimy na jodły, sosny, modrzewie czy jarzęby. Powszechna w tych szerokościach geograficznych jest kosodrzewina. W książce „Stulecie sadzenia drzew na Wyspach Owczych” (aut. S.Ødrum i A. Højgaard) przeczytamy, że „na Wyspach Owczych doliczono się na przestrzeni stu lat ok. 330 gatunków i odmian drzew i krzewów. Tereny zalesione na archipelagu obejmują 80 ha, co stanowi 0,06% powierzchni kraju”.
Farerskie plantacje mają leśny charakter i potwierdzi to każdy, kto przekroczy próg leśnej enklawy. Próg ma w tym wypadku znaczenie dosłowne, ponieważ skupiska leśne oddzielone są siatkami i drzwiami, aby na ich teren nie wtargnęły łakome owce. Dla mnie wizyta w farerskim lesie ma poniekąd charakter terapeutyczny, a moje ulubione plantacje znajdują się w Mikladalur na Kalsoy oraz w Tróngisvágur na Suðuroy.

Czy na Wyspach Owczych jest bezpiecznie?
Myślę, że wciąż żywa kultura otwartych drzwi jest najlepszym dowodem na to, że jest tu bardzo bezpiecznie.
Czy żyjąc na Wyspach Owczych niezbędny jest język farerski? Jak idzie Ci jego nauka?
To zależy. Jeżeli nie masz w planach długofalowego pobytu na Wyspach Owczych i nie wiążesz swojej przyszłości z tym miejscem, to angielski nawet na poziomie średniozaawansowanym spokojnie wystarczy. Jeśli jednak chcesz tu zostać i wtopić się w farerskie społeczeństwo, to moja odpowiedź brzmi: tak, jest niezbędny. Jeżeli masz ambicje zawodowe, chcesz mieć pracę np. w administracji, to oprócz farerskiego przyda się również duński.
Farerzy są wyrozumiali i nowym przybyszom dają czas i przestrzeń do nauki języka, jednak jeżeli cudzoziemcy są zbyt opieszali lub zbyt szybko spoczywają na laurach, Wyspiarze wydają się być nieco zniecierpliwieni. Nie muszę chyba dodawać, że znajomość farerskiego daje dostęp do farerskiego świata i pozwala lepiej zintegrować się z tutejszym społeczeństwem.
Jeśli chodzi o mnie to nauka farerskiego idzie mi powoli, szczególnie odkąd osiągnęłam poziom średniozaawansowany. Większość rzeczy dnia codziennego ogarniam bez problemu po farersku. Nie radzę sobie natomiast z pisaniem i kiedy muszę załatwić coś na piśmie, zazwyczaj podpieram się duńskim. Jest to dla mnie duża wygoda, ponieważ korespondencja po duńsku jest tu traktowana na równi z farerskim, co jednak kompletnie demotywuje mnie do rozwijania moich umiejętności pisania po farersku.

Jak wygląda praca na Wyspach Owczych? Czy łatwo jest ją znaleźć (bez znajomości języka)?
Aktualnie bardzo łatwo. Na Owczych trwa hossa, co widać po ilości inwestycji i projektów. Pięćdziesięciotysięczny naród nie jest w stanie samodzielnie unieść ciężaru prosperity. Potrzeba zatem rąk do pracy w przetwórstwie rybnym, budowlance, przemyśle stoczniowym. Znam sporo osób, które nie mówią nawet po angielsku, a już od kilku lat pracują na Wyspach Owczych i jakoś sobie radzą.
Ile zarabia się na Wyspach Owczych?
Na to pytanie trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć, bo rozpiętość stawek jest ogromna, a zarobki na lądzie i na wodzie różnią się diametralnie. Szeregowy pracownik przetwórni zarabia miesięcznie ok. 10 000 – 15 000 DKK netto, podczas gdy kapitan na statku rybnym dostaje średnio 80 000 – 100 000 DKK netto. Poza tym wszystko zależy od tego czy pracuje się na kontrakt ze stałą pensją czy na stawkę godzinową.
Na Wyspach Owczych nie ma również czegoś takiego jak stawka minimalna, o czym warto pamiętać przy negocjowaniu wynagrodzenia. Poza tym stawki, które widnieją w kontraktach są zawsze stawkami brutto, zatem przy wysokim podatku dochodowym (48%), na rękę otrzymamy zaledwie połowę wyszczególnionej kwoty. Z moich obserwacji wynika, że na Wyspy Owcze nie opłaca się już przyjeżdżać stricte zarobkowo. Tutejsze koszty życia oraz wysokie ceny biletów do Polski sprawiają, że ciężko jest poczynić jakieś konkretne oszczędności. Wielu Polaków dochodzi do tego samego wniosku i ewakuują się po przepracowaniu tu roku lub dwóch. Biorąc pod uwagę, że wynagrodzenia w Polsce też wzrosły, a koszty życia są jednak niższe, Wyspy Owcze przestały być finansowym Eldorado.

Kiedy warto przyjechać na Wyspy Owcze? Jaka jest pogoda na Wyspach Owczych?
Szczyt sezonu turystycznego przypada na okres od maja do sierpnia. Natomiast najlepsze miesiące dla fotografów to kwiecień i wrzesień, kiedy proporcje między dniem i nocą są zachowane i do dyspozycji są tzw. złote godziny. Pogoda na Owczych to loteria, a na słoneczny dzień można tu trafić zarówno w lipcu jak i w listopadzie. Zdarza się, że pada przez tydzień non stop. Niektóre nasze grupy miały właśnie takiego pogodowego pecha i uczestnicy codziennie wracali do domu przemoczeni do suchej nitki. Inni z kolei trafili na tydzień słońca, więc bynajmniej nie utożsamiają archipelagu z deszczem.

Pogoda jest zdecydowanie naszym największym wyzwaniem przy organizowaniu wycieczek. Chcemy zapewnić naszym turystom maksymalny komfort, ładne zdjęcia i dobre wspomnienia, więc każdy dzień zaczynamy i kończymy „polowaniem na pogodę”. Na bieżąco sprawdzamy gdzie akurat będzie słonecznie, a gdzie pada, toteż oficjalny program wyjazdu często ulega modyfikacjom.
Na koniec chciałbym jeszcze żebyś powiedziała gdzie można Cię znaleźć w Internecie?
Jestem aktywna na Instagramie, na swoim profilu @the_eysturlands oraz blogowym @kiaerunek.dania. Oprócz tego regularnie występuję na profilu @polkinaobczyznie, a na klubowym portalu – klubpolek.pl można przeczytać moje teksty. Co roku pojawiam się również na Nordic Talking Festival (@nordictalkingfestival) w roli zarówno gościa jak i prowadzącej.
Na Facebooku prowadzę fanpage „Polonia Farerska”, na którym umieszczam wieści z archipelagu. Wraz z Łukaszem Łachem prowadzimy również podcast „Wyspy Owcze bez tajemnic”. Za to na blogu kierunekdania.pl skupiam się na tematach związanych z Danią.
Do zobaczenia w sieci!
Chyba kiedyś o tej pani słyszałem w tv 🙂
Być może, być może! 🙂
Mam pytanko 🙂 Jak wygląda nastawienie Farerów do piłki nożnej? Reprezentacja nie zalicza się do jednej z najlepszych ale nie raz widziałem, że piłka nożna jest tak niezwykle popularna a każdy, nawet najmniejszy sukces mocno świętowany.
Pozdrawiam 🙂
Tak jest! Futbol to na Owczych sport narodowy, a frekwencja stadionowa jest tu najwyższa na świecie. Podczas meczów reprezentacji narodowej, na stadionie w Tórshavn zasiada ok. 10% populacji. Treningi odbywają się praktycznie w każdych warunkach atmosferycznych. Na boisku realnie widać wolę walki.
A jakie jest nastawienie Farerów do Remigiusza Mroza i jego nieszczęsnej mistyfikacji z Ove Løgmansbø? Czy oni w ogóle go kojarzą?
Dzisiaj o tej sprawie nikt już w zasadzie nie pamięta (albo bardzo nieliczne osoby z mediów i rodziny a Løgmansbø. Mimo to w swoim czasie zrobiło się gorąco i Farerzy dość krytycznie ocenili taką literacką „kampanię marketingową”. O szczegółach tamtej zadymy można przeczytać w mojej archiwalnej rozmowie z Adamem Szają:
http://smakksiazki.pl/remigiusz-mroz-uchodzi-wyspach-owczych-pajaca-czyli-polka-demaskuje-ove-logmansbo/
Jak wygląda Grindadráp z perspektywy mieszkańca Wysp Owczych?
Mieszkańcy nie są przeciwni polowaniom na grindwale, ale jeśli chodzi o polowania na delfiny, to zdania są już mocno podzielone. Wrześniowe polowanie na delfiny bardzo spolaryzowało opinię publiczną.
WOW! Ile ciekawych informacji.
Dzięki za czas poświęcony na przeczytanie! 🙂 Pozdrawiam z Owczarni!
Dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie!
Jakiego lokalnego piwka warto spróbować na Wyspach Owczych?
Jeżeli chodzi o klasyczne piwa, to na pewno Føroya Bjór. Jeśli coś bardziej kraftowego – Okkara. Ostatnio odkryłam też świetny mikrobrowar na Suðuroy – Biskupskelda.
Hej, fajny artykul. Prosze powiedz mi, ile musialaby zarabiac moja rodzina (my+male dziecko), zebysmy mogli przeprowadzic sie na Wyspy Owcze i zyc jako tako komfortowo? Oboje z zona pracujemy zdalnie i od jakiegos czasu myslimy powaznie o przeprowadzce, ale nie do konca zdajemy sobie sprawe, czy nasze zarobki pozwola nam na zycie w jakby nie patrzec duzo drozszym niz Polska kraju 😉
Hej! Żeby móc legalnie mieszkać na WO potrzebujecie wizę pobytową. Jako że żadne z Was nie jest farerskim rezydentem, musicie albo wykazać dochód 20 000 DKK brutto z zagranicy lub podjąć pracę na WO. Pamiętajcie, że tutejszy podatek dochodowy to niecałe 50%, więc z po odjęciu podatku zostaje Wam połowa tego co zarabiacie. Tak więc o ile nie planujecie podjąć pracy na WO, nie wiem czy zamieszkanie tutaj Wam się opłaca finansowo. Osobiście uważam, że żeby żyć tu komfortowo, trzeba mieć zarobki na poziomie min. 35 000 – 40 000 DKK brutto.
Hej, dzięki za odpowiedź! 40 tysięcy brutto, czyli 20 tysięcy netto, na osobę. Całkiem sporo, ale może warto 😉 Pracowalibyśmy pewnie i tak zdalnie tu, gdzie pracujemy obecnie. Jeszcze raz dzięki 😉
Kinga, Świetny wywiad. Po wyprawie na Wyspy i pobycie u Ciebie stanowi doskonałe uzupełnienie wiedzy o WO. Pozdrawiamy,
Wow! Dzięki i pozdrawiam również!
Tu mieszkać to jakiś żart akurat pracuję na wyspach
I na pewno świetnie już nauczyłeś się języka farerskiego, odwiedziłeś wszystkie wyspy i poznałeś Farerów od podszewki?
Chciałbym o coś zapytać.
Nie było nic o lokalnej muzyce. Czy Wyspiarze mogą pochwalić się swoją muzyką jak chociażby gra szkockich dudziarzy, którą uwielbiam?
Pamiętam Panią z podcastu Brzmienie Świata!
Pozdrawiam, Michał
Jak najbardziej! Polecam sprawdzić na YT lub spotify: Eivør, Danny and the Veetos, Heiðrik, Guðrið Hansgóttir, Jens Marni, Janus Ziska, Kata, Elinborg, Frændur, a dla fanów mocnego brzmienia – Tyr
Bardzo ciekawy wpis!
Jaki jest jest mniej więcej koszt tygodniowego pobytu na Wyspach Owczych?
Oczywiście zależy od wielu czynników, ale wycieczka z Klubem Miłośników Wysp Owczych to koszt 5500 zł + bilety lotnicze. Po szczegóły odsyłam na maila: info@faroe.pl
Ja od 6-ciu lat jedna noga w PL druga na FO ( czy WO) …. i podpisuje sie pod Twoimi spostrzezeniami i opinia o zyciu na wyspach i farerach …
Mnie sie tu wszystko podoba ,,, przyroda i ludzie … Nie znosze tylko tutejszej zmiennej pogody … Deszcze bym jakos akceptowala ( mam w koncu parasol ) ale te wiecznie wiejace wiatry ” doluja ” mnie , ze chwilami mam DOSC !!!!!
`Pozdrawiam Cie KInga … czyta sie wywiady z Toba z wielka przyjemnoscia …